28 lut 2013

Odcienie zimy

Witam! Pogoda za oknem się poprawia. Coraz częściej słoneczko wychodzi zza chmur. Ja w ostatnim dniu lutego przedstawiam lakiery, których kolory kojarzą mi się z zimną porą roku.


Zanim przejdę do ich odcieni napiszę krótko o samym produkcie. Są to lakiery marki VIPERA COSMETICS z serii Jumpy. Buteleczka jest mała, mieści dokładnie 5,5 ml. Ich cena niewysoka - ok. 4 zł. Można je znaleźć np. w osiedlowych drogeriach.
Lakiery są małe ale wydajne. Aby uzyskać całkowite pokrycie płytki paznokcia potrzebne są 2 - 3 cienkie warstwy. Konsystencja jest dość rzadka, pędzelek nie duży, okrągły, mnie bardzo dobrze się nim malowało paznokcie. Schnie dość szybko. Wytrzymałość lakieru to sprawa indywidualna. U mnie nie było tak źle bo trzymał się dobre 3 dni. Na paznokciach lakier zachowuje ładny blask.

A oto moje zimowe kolorki:
Nr 102 - W buteleczce biały lakier ze srebrnymi drobinkami (aparat niestety tego nie uchwycił). Na paznokciach drobinki są prawie nie widoczne jednak powodują, że biel jeszcze ładniej się błyszczy. W świetle sztucznym biel opalizuje lekko przez drobinki w kolorze pomarańczu. Ten lakier spowodował, że polubiłam biel na paznokciach.


Nr 112 - Kolor, który mnie zachwyca a jednocześnie ciężko jest mi go opisać. Jasno różowy, fioletowy metaliczny kolor z bardzo ale to bardzo małymi drobinkami różowymi, srebrnymi. Mieni się i mieni - czyli coś dla srok ;)


Nr 116 - Mój ulubiony lakier z tej serii. Metaliczne srebro. Gdyby się przyjrzeć to w buteleczce widoczny jest srebrny lakier ze srebrnymi drobinkami. Aczkolwiek na paznokciu są one nie widoczne, jest jednolity kolor idealny metaliczny odcień.


To były moje kolory, które kojarzą mi się z zimą, a jakie są Wasze?

20 lut 2013

Opalenizna zimą?

Dzień dobry bardzo!
Tęsknicie za latem? Ja coraz bardziej. Brakuje mi słońca, wyższej temperatury na dworze i widoku zielonej trawy ;) Na szczęście są rzeczy, które pomagają znieść zimę, m.in. kosmetyki. Czy takim pocieszaczem okazał się brązujący mus do ciała z BIELENDY? Zapraszam do mojej opinii.


Produkt: Brązujący mus do ciała ze złotą perłą
Marka: BIELENDA
Cena: 14 - 18 zł
Dostępność: hipermarkety/supermarkety, drogerie



Opakowanie:
Plastikowy słoiczek w bardzo ładnym kolorze - jasno brązowy, lekko mieniący się. Jak na niego patrzę to aż pożądam opalenizny w zbliżonym odcieniu. Wewnątrz znajduje się 200 ml produktu.
By zaaplikować kosmetyk na skórę trzeba zanurzyć rękę w słoiku. Myślę, że przy tego rodzaju artykule to dobre rozwiązanie. Nabieram go tyle ile potrzebuję i jednocześnie widzę ile go jeszcze zostało.



Zapach w opakowaniu:
Po odkręceniu wieczka nie czuć niemiłego zapachu, typowego dla produktów brązujących. Zapach jest przyjemny ale osobiście nie przypomina mi on nut orzechowych. Woń jest trudna do określenia, nie przypomina mi niczego smakowitego ale nie odpycha, jest miła dla nosa.

Zapach na ciele:
Spróbuję opisać także zapach jaki pojawia się u mnie po aplikacji musu. Otóż na początkowo zapach jest jeszcze milszy niż w opakowaniu. Aż się sama zdziwiłam. Niestety po kilkunastu minutach zaczęłam wyczuwać specyficzny smrodek, jaki pozostawiają produkty samoopalające. Aczkolwiek nie był on bardzo wyrazisty, nie odpychał, dało się przy nim funkcjonować. Swój mus aplikuję przed snem, kiedy wstaję rano nic nieprzyjemnego już nie wyczuwam.



Konsystencja:
Mus... Nie wiem co dokładnie producenci rozumieją pod pojęciem mus. Mnie osobiście kojarzy się trochę inaczej. Kiedy nabieram ten produkt czuję bardziej bardzo lekkie, rozpływające się w dłoniach masło. Bardzo dobrze się je wmasowuje w skórę ciała. Szybko się wchłania. Kolor miły dla oka - lekko beżowy.



Działanie:
1. Tuż po wmasowaniu w skórę musu moja skóra mieniła się. Produkt pozostawił na niej złotawe drobinki. W okresie karnawałowym nawet mi się to podobało. Myślę, że latem też będzie to bardzo dobrze współgrało z promieniami słonecznymi. Kiedy moja skóra jest bardzo blada nie przepadam za tym efektem, jak już się "zbrązowi" wygląda to nawet sympatycznie.
2. Nie zostawia na skórze plam czy też smug. Nie brudzi pościeli i innych tkanin. Ufff...
3. Opala stopniowo. Jeżeli ktoś oczekuje natychmiastowej brązowej skórki to produkt nie dla niego. Aby doczekać się opalenizny należy tego produktu używać regularnie. Formuła bardzo delikatnie przyciemnia skórę. Na mojej bladej skórze po tygodniu zauważyłam różnicę.
4. Drobinki podkreślają opaleniznę i sprawiają, że skóra wygląda zdrowo.
5. Większego nawilżenia, ujędrnienia czy elastyczności skóry u siebie nie zauważyłam po stosowaniu tego produktu.


Podsumowując:
Z brązującymi produktami to trochę jak z kotem w worku. Zazwyczaj kiedy mam styczność po raz pierwszy z takim produktem mam wiele obaw, zazwyczaj martwię się, że następnego dnia będę musiała chować nierówną, plamiastą opaleniznę. Po balsamy brązujące chwytam najczęściej zimą. Miałam już kilka takich ale chyba znalazłam ten idealny. Nie śmierdzi, delikatnie nadaje opaleniznę, nie zostawia smug. Jestem pod wrażeniem! Dodatkowo spodobało mi się, że nie trzeba wyjątkowo chronić dłoni przy aplikacji, produkt nie barwi ich bardziej, niż reszty ciała. Bielenda wywołała u mnie pozytywne wrażenia. W okresie zimowym mus to mus ;)

18 lut 2013

Usta w stylu Kate


Muuuaaa ;* Dziś witam Was buziaczkiem i to nie byle jakim buziaczkiem bo w stylu Kate Moss ;) Czyli dziś o szmince stworzonej przez modelkę dla Rimmel.



 O tej szmince powinnam chyba była napisać kilka miesięcy wstecz. Dlaczego? Ponieważ to mazidło pochodzi z jesiennej kolekcji... Ja swoją "Kate" dopadłam jak już była zima w drogerii Natura. Nie jestem pewna czy są one nadal dostępne ale wydaje mi się, że jeszcze czasami migają mi w drogeriach pojedyncze sztuki. Zakupiłam ją za ok. 16 zł.

Czym się wyróżnia kolekcja jesienna szminek Kate? Po pierwsze opakowaniem - jest ono czerwone, a nie czarne. Po drugie to nie błyszczące kolory tylko matowe odcienie. Po trzecie linia liczy 5 kolorów, 5 kolorów w odcieniach różu.
Przedstawiam Wam mój:

 Moja szminka ma nr 103.


Nazwałabym go klasycznym różem. Nie za jasny, nie za ciemny. Stonowany. Lekko chłodny.


Na moich ustach wygląda bardzo naturalnie. Moim zdaniem szminka nie jest w 100% matowa. Jednak do disco błysku bardzo, bardzo jej daleko.
Konsystencja nie jest tępa, dobrze się ją nakłada na usta. Jednak nie jest ona tak kremowa jak jej siostry w czarnych opakowaniach  Przez formułę zastosowaną w tej szmince wydawać się może, że ma się wysuszone usta ale to tylko takie błędne odczucie. Kiedy nałoży się ją na suche usta to ich nie nawilży tylko podkreśli suche skórki dlatego trzeba pamiętać aby nasze usta były w nienagannym stanie.
Trwałość tego mazidła bardzo w porządku. Utrzymuje się dobre 3 godziny (jeśli się nie je i nie pije).
Zapach w opakowaniu jest dziwny, przypomina mi klej szkolny ale kiedy mam róż na ustach żadnej nieprzyjemniej woni nie wyczuwam.

W plusach i minusach:
+ kolor
cena
+ opakowanie
+ trwałość
+/- konsystencja
+/- zapach
- może podkreślać suche skórki


Osobiście jestem zachwycona szminkami Rimmel stworzonych przez Kate. Kiedyś tego typu mazidło omijałam szerokim łukiem dziś z moimi Kate się nie rozstaję. Jak za cenę 16 zł to dla mnie jakość jest świetna. Brakiem matu się nie rozczarowałam, wręcz przeciwnie, bardzo podoba mi się to aksamitne wykończenie, daje efekt naturalnych ust. I  Kate!

A teraz czas na Ciebie! Pochwal się jaką szminkę uwielbiasz ;) A może wolisz błyszczyk lub balsam do ust?

5 lut 2013

W krainie kobiet: koronkowe bransoletki

Witam Was bardzo gorąco! Tym razem post nie będzie o kosmetykach ale pozostanę w "krainie kobiet" i napiszę o czymś kobiecym ;) Dziś przybliżę Wam pewną biżuterię. Bardzo lubię naszyjniki, pierścionki i bransoletki pod warunkiem, że nie są one zbyt masywne tylko takie jak ja - delikatne. Missiu takie są! To o nich będzie tym razem.


Co to jest Missiu?
Missiu czyli koronkowa bransoletka produkowana we Włoszech. Nie jest to zwyczajna ozdoba nadgarstka, bo za pomocą niej można wyrażać uczucia i emocje.
Bransoletka jest lekka i zmysłowa, którą można nosić pojedynczo na ręce lub łączyć je z innymi. Można dobrać je do wielu stylizacji: tych bardziej uroczystych, jak i tych na spacer do parku. Zagrają przy delikatnej sukience lub też przy mocno rockowej kurtce.

Gdzie? Za ile?
Koronkową bransoletkę można kupić online na stronie missiu.pl albo stacjonarnie w sieci sklepów BARTEK lub w drogeriach HEBE. Cena takiej bransoletki waha się od 19.90 zł do 24.50 zł (za sztukę).

Bransoletka z przesłaniem?
Missiu oferuje wiele motywów do wyboru, gdzie każdy oznacza coś innego. Do wyboru są branoletki z koniczynką, czachą, motylkiem, pacyfką, serduszkiem, wężem czy też symbolem nieskończoności.

Jaki kolor?
Oprócz motywu jaki chcemy nosić na nadgarstku można też wybrać kolor. Można powiedzieć: "do wyboru, do koloru". Dostępne są np.: biały, kremowy, beżowy, brązowy, czarny, niebieski, granatowy, szary, fioletowy, fuksja, srebrny, złoty, a nawet kolory fluo.


Akcja charytatywna?
Tak! 20% ze sprzedaży każdej bransoletki z motywem pacyfy przeznaczonych zostanie na pomoc potrzebującym dzieciom, a dokładnie na Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce. Pacyfka symbolizuje pokój, tolerancję, świat bez wojen i nienawiści. Akcję tę wspierają również gwiazdy.


Jak są zapakowane bransoletki?
Opakowanie bransoletek Missiu jest bardzo proste ale ładne. Każda bransoletka jest przymocowana do szarej tekturki, którą wyjmuje się z tekturowego pudełeczka w tym samym kolorze.


 Wykończenie bransoletek.
Noszę bransoletki na nadgarstku niemalże codziennie już od jakiś dwóch miesięcy i nie zauważyłam, aby coś się rozpruło, poszarpało. Są w stanie idealnym. Bransoletka z jedenej strony zakończona jest słodkim serduszkiem, a z drugiej dziurką, obok której widnieje litera "m" jak Missiu. Bardzo prosto się je zakłada, są wygodne w noszeniu, nie spada z ręki. Tutaj filmik przedstawiający jak wiązać bransoletki (klik).



Oto bransoletki Missiu, które ja posiadam:
Z motywem serca - miłość, przywiązanie szlachetność. Mam ją w kolorze beżowym i na mojej ręce wygląda bardzo skromnie lecz zmysłowo.


Z motywem pacyfki - pokój, tolerancja, świat bez wojen. Posiadam ją w kolorze ciemnoszarym przez co jest bardziej wyrazista, dynamiczna.



A tak bransoletki prezentują się na moim nadgarstku:



Polowałam na coś co będzie elementem mojej biżuterii osobistej. Na coś nie drogiego ale efektownego. Missiu bardzo mi się spodobały. Skromne ale nietuzinkowe. Posiadam tylko dwie takie ale na pewno nie będą one jedyne w mojej małej kolekcji. Są uniwersalne mimo to posiadają swój charakter.


A jaka jest Wasza ulubiona biżuteria?

4 lut 2013

Moje dłonie wołają: POMOCY!

Witojcie! U mnie za oknem nadal widzę śnieg! W ostatnim czasie było zimno. Wykonywałam również wiele prac, które niestety nie sprzyjały moim dłoniom. Były szorstkie, lekko przesuszone... Po prostu wołały o pomoc. Dlatego sięgnęłam po 2-fazowy peeling do rąk.


Produkt:       2-FAZOWY PEELING DO RĄK Z SOLĄ
                          CZTERY PORY ROKU
Producent:    PharmaCF
Pojemność:   120 ml
Cena:            ok. 7 zł
Dostępność:  hipermarkety/supermarkety (np. Tesco), drogerie (np. Hebe)


 Od producenta:
Peeling do rąk z solą doskonale wygładza, nawilża i pielęgnuje skórę dłoni. Złuszcza zrogowaciały naskórek, przywraca skórze jędrność i elastyczność. Zawarte w peelingu składniki wzmacniają naturalną warstwę ochronną naskórka czyniąc go gładkim i aksamitnym.
Składniki aktywne peelingu:
sól - zapewnia intensywny masaż skóry, oczyszcza i złuszcza zrogowaciały naskórek, wygładza i uelastycznia.
oliwa z oliwek - natłuszcza, regeneruje i chroni przed wolnymi rodnikami.

 Składniki: 
Sodium Chloride, Paraffinum Liquidum, Cylopentasiloxane, Isopropyl Myristate, Olea Europaea (Olive) Oil, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Butyl Methoxydibenzolymethane, Ethylhexyl Salicylate, Parfum, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Cl 61565, Cl47000


 Jak to działa?
W środku niewielkiej plastikowej buteleczki widoczne są dwie warstwy: dolna z solą i górna oleista. Przed użyciem należy wstrząsnąć do całkowitego wymieszania. Następnie przez niewielki otwór wylać na dłoń. Dzięki temu, że dziurka w korku nie jest zbyt wielka na rękę nie wydostaje się zbyt duża ilość peelingu dzięki czemu produkt jest wydajny. Później kolistymi ruchami masować dłonie. Po masażu spłukać resztki ciepłą wodą.


Peeling jest dość rzadki (zdj. 1). Jego zapach jest delikatny i przyjemny. Produkt bardzo dobrze się rozprowadza. Drobinki soli zapewniają miły masaż (zdj. 2) ale przy tym bardzo dobrze zdziera martwy naskórek. (Przy zbyt długim i mocnym tarciu może nie być tak przyjemnie ;) Po całym "zabiegu" skóra jest bardzo miła w dotyku, wygładzona, miękka. Wow! Moja skóra przed była w fatalnym stanie. Nie zrobiłam zdjęcia przed bo aż było mi wstyd. Pierwszy raz w życiu doprowadziłam ją do takiego stanu (i mam nadzieję, że ostatni). Nie liczyłam na super efekt ale 2-fazowy peeling do rąk CZTERY PORY ROKU mi go zapewnił (zdj. 3).
Po wszystkim nałożyłam jeszcze krem do rąk i moje ręce były gładkie niczym jak pupcia niemowlęcia ;)


 Czy warto?
Dla osób leniwych, nie mających czasu przygotować sobie peelingu domowego czy po prostu nie lubiących mieszania wszystkich składników ten produkt będzie odpowiedni. 6 - 7 zł to nie majątek, a produkt jest wydajny i bardzo dobrze wygładza i pielęgnuje dłonie. :)


 Moje rączki dziś czują się bardzo dobrze :) A jak Wasze?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...