18 gru 2012

Czy warto mieć kartę?

To co przeczytacie może okazać się zbędne dla wielu z Was. Mimo wszystko postanowiłam stworzyć ten wpis. Dlaczego? Ponieważ już kilka, a nawet kilkanaście razy stałam w kolejce do kasy i słyszałam taki dialog:
-Kasjerka: Czy posiada pani kartę xxx?
-Klientka: Nie.
Wówczas zerkałam kątem oka co kupuje i nieraz wiedziałam, że kupująca mogła wydać mniej o 3 zł, o 5 zł, a nawet o 10 zł.

 Kto nie posiada karty? Wg mnie warto mieć "plastik" i to wcale nie do układania domków z kart ;)

 Na początek zacznę od negatywnej strony...
Ja posiadam karty do sklepów, drogerii, aptek w mojej okolicy, które często odwiedzam ale też do tych, do których zaglądam tylko raz w roku. Moim zdaniem wcale nie posiadam tak dużo swych plastików ale jednak trochę miejsca zajmują one w portfelu ;) To wg mnie jedyny minus w tej kwestii.
Otóż posiadacz karty nie jest zobowiązany do codziennych zakupów! Nie trzeba też wydawać całej wypłaty w danym miejscu. Przynajmniej w tych sklepach o których teraz napiszę:


  •  Karta hebe
    Co zyskasz będąc posiadaczem tej karty? Zniżki! Promocyjne ceny! Posiadacze tej karty w drogerii Hebe płacą mniej za wybrane produkty nawet o 10 zł! Zachęcam do zajrzenia gazetki i zapoznanie się z promocjami ;) GAZETKA HEBE online
    Jak stać się posiadaczem karty? Wystarczy wypełnić formularz rejestracyjny w sklepie lub online (kliknij tutaj i przenieś się do formularza rejestracyjnego), następnie czekać na listonosza, który przyniesie nam kartę i bon na zakupy w Hebe o wartości 10 zł.

    Hebe niedaleko mnie pojawiło się dopiero niedawno. Z pewnym dystansem podchodziłam do tego miejsca bo przecież to tylko kolejny taki sklep ale jak wstąpiłam tam przypadkiem to stwierdziłam, że niektóre rzeczy na pewno bardziej opłaca się tam kupić niż w innej drogerii.




  •  Karta LifeStyle
    Co zyskasz będąc posiadaczem tej karty? Po pierwsze niższe ceny na wybrane produkty. Z promocyjnymi cenami można zapoznać się np. w specjalnej zakładce cena z kartą na stronie klubu (kliknij tutaj). Po za tym posiadacz karty na osobistego maila dostaje specjalne kupony, dzięki którym można kupić wiele rzeczy taniej.
    Po drugie na karcie zbieramy punkty, które możemy wymieniać na nagrody. Np. lakier do paznokci DELIA możemy wymienić za 59 pkt z karty. Kliknij tutaj i zobacz dostępne nagrody.
    Jak stać się posiadaczem karty? Wystarczy zarejestrować się w SUPER-PHARM na miejscu lub online, przy czym robiąc to przez internet otrzymasz na wstępie +25pkt ;) TUTAJ zapoznasz się dokładniej z programem klubu LifeStyle.

    Już niejednokrotnie korzystałam z mojej karty by móc zapłacić za dany produkt taniej. Uważam, że niektóre promocje naprawdę są fajne ;)




  •  Karta Douglas
    Co zyskasz będąc posiadaczem karty? Program tej kart jest bardzo prosty: za każde wydane 2 zł otrzymujesz 1 pkt. Po uzbieraniu 450 pkt na adres pocztowy przychodzi bon o wartości 40 zł do wykorzystania w Douglas.
    Jak stać się posiadaczem karty? Kiedy dokonamy zakupu w Perfumerii Douglas za min. 100 zł wówczas możemy dołączyć do programu Karty Douglas. Więcej informacji nt. karty uzyskasz KLIKAJĄC TUTAJ.

    Do Douglasa często nie zaglądam, najczęściej tam jestem w okresie takim jak teraz czyli świątecznym kiedy szukam i kupuję różne prezenty. Uważam, że kiedy nawet nie jest się częstym bywalecem danego sklepu to warto okazać wtedy swoją kartę.



 Karta Rossnę!
Co zyskasz będąc posiadaczem karty? Bardzo dobra karta dla mam i osób lubiących dziecięce produkty. Otóż kupując artykuły dla najmłodszych można uzyskać rabat nawet z 10% rabatem.
Jak stać się posiadaczem karty? Wystarczy odebrać kartę w dowolnym Rossmannie i zarejestrować ją online. Szczegółów o karcie i jak ją zarejestrować uzyskasz KLIKAJĄC TUTAJ.




Przedstawiłam Wam moje karty, z których najczęściej ja korzystam. Co raz więcej sklepów i aptek wydaje takie karty i uważam, że warto taką ową posiadać. Nie uważam się za Sknerusa McKwacza ;) Ale jeśli jest okazja do zaoszczędzenia nawet złotówki zrobię to. Przecież za oszczędzone pieniążki można kupić lepszy lub wymarzony kosmetyk ;)

A Ty posiadasz jakąś kartę, która oferuje Ci wiele zniżek lub bonów rabatowych?


14 gru 2012

Czy peeling FARMONA - brzoskwinia & mango to sama radość?

Tym razem zapraszam do mojej opinii nt. Peelingu cukrowego FARMONA - wersja brzoskwinia & mango. 
Muszę przyznać, że producent bardzo zachęca do spróbowania tego produktu. Peeling ma nawilżać, odżywiać i ujędrniać pozostawiając skórę miękką, delikatną, gładką. Zapewnia, że po użyciu tego produktu użycie balsamu jest zbędne. Z opisu wynika, że to cud, miód produkt ;)
Ciekawe jak pachnie szczęście?

OPAKOWANIE
Zanim przejdę do pachnącego szczęścia to zacznę od wyglądu zewnętrznego: opakowanie to wielki plastikowy słój. W porównaniu do innych produktów zamkniętych w takich słoiczkach to robi wrażenie. Niestety to tylko wrażenie. Przez dno można dostrzec, że do przeźroczystego opakowania wsadzone jest jeszcze jedno mniejsze i mieści ono 300 g produktu...
 ZAPACH
Słodki ale nie nachalny - przyjemny. Wyraźnie można w nim wyczuć brzoskwinię i mango. Kojarzy mi się on z tropikami i latem. Wprowadza w dobry nastrój ale czy tak pachnie szczęście?

 KONSYSTENCJA
Peeling jest zbity, gęsty. Po wzięciu go w dłoń i rozsmarowaniu jest nieco tłusty dzięki czemu dobrze się rozsmarowuje. Pod palcami wyczuwalne są drobinki cukru. Zazwyczaj peeling ciała wykonuję podczas kąpieli/prysznica kiedy moje ciało jest rozgrzane i wtedy cukier za szybko się topi.

  DZIAŁANIE
W moim odczuciu peeling nie należy do bardzo mocny "zdzieraczy" ale nie jest też bardzo słaby. Daje efekt masażu. Dobrze sobie radzi z martwym naskórkiem jeśli ciało nie jest zbyt mocno rozgrzane. Nie podrażnia skóry. Po wyjściu z wanny nie czuję się przesuszona ale zbyt natłuszczona! Niestety zawarta w nim parafina daje uczucie gładkości, nawilżenia... Po użyciu tego produktu mam ochotę wziąć ponownie kąpiel i zmyć to z siebie. Dla mnie nie jest to efekt natłuszczenia jaki daje np. oliwka do ciała ale jakby mnie ktoś nasmarował smalcem.

 Czy kupię ponownie?
Mimo, że zapach jest obłędny to niestety peeling ten nie trafi do mojego koszyka. Bardzo nie lubię kosmetyków, które pozostawiają tłustą warstwę. Za odczucie smalcu z cukrem dziękuję! Jednak wolę sama sobie przygotować mój domowy peeling czekoladowy ;)


 Zdania na temat tego produktu są podzielone. Są zwolenniczki tego peelingu i przeciwniczki. A Ty, do której grupy się zaliczasz?


10 gru 2012

Zakupy online na Kosmetykomania.pl

Hej kochane! Zacznę dziś od pytania: Czy Wy też czasami macie tak, że wchodząc do sklepu i widząc ilość produktów nie wiecie co kupić? Ja tak mam! 
W miniony poniedziałek (3 grudnia) był dzień darmowej dostawy. Przyznam, że nie miałam dużego zapotrzebowania na produkty kosmetyczne (albo tylko tak mi się wydawało). Wiedziałam, że to dobra okazja na zamówienie sobie paletki Sleek, którą już dawno planowałam zakupić. 
Osobiście wolę zakupy w sklepach stacjonarnych ale produkty Sleek w PL są dostępne chyba tylko online?   Wyszukałam kilka stron gdzie będę mogła dokonać zakupu z darmową dostawą i wybrałam kosmetykomania.pl. Kosmetykomania w moim odczuciu jest przejrzysta i łatwo znaleźć szukany produkt. Po lewej stronie jest widoczne Menu z kategoriami, w którym łatwo się odnalazłam. U góry zakładki m.in. z Nowościami i Promocjami, które mnie kusiły, kusiły ale widząc ilość artykułów nie wiedziałam na co się zdecydować i w sumie, w moim wirtualnym koszyku wylądowały dwie rzeczy. Zdecydowałam się przelać pieniądze przy pomocy Przelewy 24 by moje zamówienie zostało zrealizowane szybciej. Potwierdzenie transakcji otrzymałam natychmiast (o godz. 11). Jeszcze tego samego dnia (o godz. 22:44) dostałam wiadomość od Kosmetykomani, że moje zamówienie zostało przyjęte do realizacji. Zamówione przeze mnie produkty zostały wysłane 5 grudnia. Te informacje przychodziły w postaci wiadomości e-mail ale mogłam także na bieżąco sprawdzać postępy mojej realizacji po zalogowaniu się na stronę Kosmetykomania.pl. Swoją paczuszkę odebrałam dzisiaj (10 grudnia) od listonosza. A oto jak się prezentuje:

 Produkty, które zamówiłam znajdowały się w bąbelkowej kopercie wraz z rachunkiem. Ucieszył mnie fakt, że kosmetyki zostały dodatkowo zabezpieczone folią bąbelkową.
 A oto co zamówiłam: Paletka Sleek, a że mam bzika na punkcie czarnych kredek zdecydowałam się na jedną. Koszt paletki na stronie Kosmetykomania.pl to 34 zł 99 gr, natomiast cena kredki to 13 zł 99 gr. Sumując oby dwie kwoty wychodzi: 48 zł 98 gr. Dlaczego więc zapłaciłam i 7% mniej? Ponieważ skorzystałam z rabatu, który oferowała jedna z Youtubowiczek - Zmalowana.
A teraz mały zoom na kosmetyki, które zakupiłam:
 Paletka Sleek - Bad Girl. Cienie były nienaruszone, pacynka z gąbeczkami również niczego sobie, lusterko w całości. Jedyne co lekko mnie rozczarowało to lekko zagięta folia z nazwami cieni. Posiadam już jedną paletkę i tam folia była sztywniejsza i bardziej prosta. Aczkolwiek to mały szczegół, ponieważ na co dzień i tak jej nie używam.Z góry przepraszam, za trochę gorsze zdjęcia ale dni są coraz krótsze... Zdjęcia nie oddają do końca prawdziwych kolorów. Decydując się na zakup tego Sleeka podobały mi się kolory ale jak je zobaczyłam na żywo to oczy mi się zaświeciły. Są o wiele ładniejsze niż na zdjęciach już się nie mogę doczekać aż zawitają na moich oczach.
Jestem maniaczką czarnych kredek dlatego ta znalazła się w moim koszyku. Kredka dotarła w stanie nienaruszonym. Robiłam nią tylko swatcha na ręce. Po ok. 2 minutach próbowałam ją zmyć i był z tym lekki problem. Mam nadzieję, że na oku będzie trzymać się równie dobrze.

Choć nie kupiłam dużo to jestem zadowolona z zakupów. Niechętnie robię zakupy online ale myślę, że koszyk na Kosmetykomania.pl kliknę ponownie w przyszłości.

A Wy lubicie zamawiać w sklepach internetowych?

20 lis 2012

Czerwień na paznokciach

Tym razem pod lupę biorę lakier firmy Diadem. Pamiętacie? Całkiem niedawno produkty tej marki wystąpiły już na moim blogu. Zanim jednak przejdę do moich wrażeń związanych z tym produktem napiszę Wam jak malowidełko do paznokci znalazło się w moim posiadaniu ;)
Otóż na profilu FB marki Diadem znalazłam konkurs KOSMETYKI ZA KLIKI! Dzięki trzem czynnościom można było otrzymać kosmetyczną niespodziankę. Wystarczyło polubić Diadem Cosmetics na FB , udostępnić zdjęcie i napisać w jakiej drogerii chce odebrać się produkt. Kliknęłam ale też namówiłam moją mamę. Po otrzymaniu wiadomości udałyśmy się po upominki. Mojej mamie trafił się właśnie ten lakier. Niestety kolor nie trafił w jej gusta i oddała go mnie. Dodam na koniec, że nie była na tym stratna. Diademowa czerwień nr 81, ciemniejsza, która mi nie przypadła do gustu powędrowała do jej kosmetyczki. Zaś ja - antyfanka czerwieni na paznokciach polubiła się z tym dość nietypowym odcieniem.
Teraz przejdę do sedna tego posta ;)


 Lakier znajduje się w szklanej, małej buteleczce. Jej forma jest prosta, klasyczna. Podoba mi się takie rozwiązanie - bardzo przyjemne dla oka. Na wierzchu nakrętki jest umieszczony nr koloru - mój to 236.

Dość często maluję paznokcie i zależy mi na tym by lakier nie szkodził im. Ten produkt nie zawiera toluenu, żywicy formaldehydowej i kamfory. Ufff... 

 Lakier nie jest zbyt gęsty, dzięki czemu bardzo dobrze rozprowadzał się na paznokciach. Dodatkowo sam pędzelek nie był zbyt sztywny i świetnie się nim manewrowało,nie robił smug. Niestety po nałożeniu pierwszej warstwy widziałam nadal płytkę moich pazurków, na szczęście po drugiej kolor był idealny!

 Nr tej czerwieni to 236. Opisałabym go tak: świeży pomidor z nutą fluo maliny. Niestety aparat bardzo dokładnie koloru nie uchwycił. Ale ja w tej czerwieni widzę odrobinę różu co bardzo przypadło mi do gustu.  Cieszyłam się tym kolorem na paznokciach ok. 4 dni. Nie lubiłam czerwieni ale chyba znalazłam swą idealną na paznokcie :) A jak Wam się podoba?

A na koniec dla porównania dwie "Diademowe" czerwienie. Z lewej nr 236, a z prawej nr 81, która pojawiła się niedawno na moim blogu.

 A jaka jest Wasza ulubiona czerwień?

19 lis 2012

SPIRIT - orzeźwiający zapach

Puste, białe pole... Chwila ciszy. W mojej głowie myśli: "Jak zacząć?", "Co napisać?". Przerwa od blogowania dała o sobie znać. Powoli przychodzą jakieś inne myśli i przelewam je tutaj. To bardzo miłe uczucie. Brakowało mi tego. Dziś post już kosmetyczny, a raczej zapachowy.
Czy Wy też tak macie, że jakieś nuty zapachowe przypominają Wam pewne zdarzenia? Przyznam, że dzisiejszy zapach przypomina mi Spotkanie Blogerek. Tak, wiem to było już jakiś czas temu ale to było coś niezwykłego. To jeden z zapachów, który przywołuje tamto wydarzenie. Perfumy, mgiełki, wody toaletowe rzadko pojawiają się na moim blogu. Przyznam, że trudno mi opisać słowami to co wyczuwa mój nos. Postaram się jednak przybliżyć Wam ten zapach i wyrażę swoją opinię na temat tego produktu.


 manila bond
Woda toaletowa - SPIRIT
Producent: PharmaCF
Pojemność: 50 ml
Cena: ok. 11 zł


Wygląd zewnętrzny:
Zapach znajduje się w szklanej buteleczce, lekko "fikuśnej". Na niej nadrukowane czarne litery i swawolne linie, które mnie nie urzekły - mają chyba nawiązywać do... sznurka. Otóż u góry, przy szyjce obwiązany jest czarny sznurek. Nie wiem po co. Osobiście uważam to za zbędne. Nie wzbudza on we mnie pozytywnych wrażeń estetycznych.
Buteleczka znajdowała się w prostym, białym pudełeczku. Zapachowi SPIRIT towarzyszy szata graficzna koloru pomarańczowego.


Opis (w skrócie):
SPIRIT to zapach dedykowany dla aktywnych i energicznych kobiet.
Ja jestem osobą spokojną ale zdecydowałam się wypróbować ten zapach ;)

Skład:
Alcohol Denat., Aqua, Parfum, Benzyl Alcohol, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol, Limonene, Alpha-Isomethyl lonone, Cl 15510


Zapach:
Od razu po uwolnieniu wody toaletowej z flakonu wyczuwalny jest alkohol. Kiedy jego nieprzyjemny zapach ulotni wyczuwam owoce, a dokładniej cytrusowe owoce, a dopełnia je zapach kwiatów, jakby prosto zerwanych z łąki. Całość jest lekka, przyjemna, nie dusząca.

Trwałość:
Jest to woda toaletowa i zdawałam sobie sprawę, że trwałość zapachu zapewne nie będzie dość długa ale pokładałam nadzieję, że kilka godzin wytrzyma. Niestety ulatnia się on dość szybko. Po ponad godzinie jest prawie nie wyczuwalny.

Wydajność:
Jeśli trwałość jest kiepska to związane to jest z częstszym "psikaniem". Dlatego dużo więcej razy wydobywałam ten produkt niż inne perfumy ale muszę przyznać, że mimo to jest bardzo wydajny i zapewne starczy mi na dość długo.

Moje przemyślenie:
Woda toaletowa nie jest droga i ma przyjemny zapach. Do tej pory nie spotkałam się z nią w sklepie stacjonarnym, moje oko nie wychwyciło jej na półce. Widziałam ją za to w niektórych sklepach internetowych.
Ale czy to mój zapach? Na co dzień wolę pachnieć czymś innym. Niestety trwałość tej wody toaletowej jest kiepska, a ja nie jestem fanką perfumowania się kilka razy w ciągu dnia. Dla tego produktu znalazłam inne zastosowanie. Otóż kiedy spędzam czas w domu także lubię ładnie pachnieć ale szkoda mi wtedy spryskiwać się droższymi zapachami dlatego wtedy sięgam właśnie po SPIRIT.

A czy Wy miałyście styczność z tą wodą toaletową?
Jaka jest Wasza ulubiona woda toaletowa/mgiełka/perfumy?

7 lis 2012

Informacja mało kosmetyczna.

Mam chwilkę, tak mam chwileczkę dlatego zaglądam tu i melduję, że żyję. Nie porwały mnie atomówki. Nie zapomniałam, że prowadzę bloga. ;) Ostatnio po prostu zajęłam się bardziej swym życiem osobistym, postanowiłam wziąć niektóre sprawy w swoje ręce. Może niektórymi szczegółami podzielę się z Wami w przyszłości ;)  Mam wrażenie, że doba nie trwa 24 godziny tylko 12... Już miałam kilka podejść do napisania posta ale niestety nie udawało mi się naskrobać czegoś sensownego. Obiecuję, że niebawem pojawi się bardziej kosmetyczny post ;) nadrobię też zaległości w Waszym blogowaniu - aż mi się tęskni za tym, by poczytać o kosmetykach :)
Dziękuję osobom, które nadal zaglądają na mojego bloga. Przesyłam buziaczki ;*
Do następnego posta, który już na dniach ;)

10 paź 2012

Wspomnienie lata: MANGO

Jesień, jest deszczowo, pochmurno i coraz zimniej. Pisząc tego posta siedzę pod kocem, piję ciepłą herbatę ponieważ dopadło mnie jakieś chorubsko. Lato skończyło się raptem 2 tygodnie temu, a ja już za nim tęsknię. Wspomnieniem są dla mnie zdjęcia z wakacji ale także produkty kosmetyczne w wariantach owocowych. Jednym z takich "umilaczy" jesieni jest dla mnie np. MANGO, a dokładnie Mango & Macadamia ukryte w butelce ORIGINAL SOURCE.


 Żel pod prysznic 
Pojemność: 250 ml
Cena: od 6 zł do 10 zł (zależy od sklepu i aktualnej promocji)
Dostępność: Rossmann, Natura, Real i inne


 Opakowanie: Plastikowa, przeźroczysta butelka, która umożliwia kontrolowanie ile pozostało jeszcze żelu. Po zużyciu warto oddać ją do recyklingu.


Po otwarciu widoczna jest guma dzięki której żel sam się nie wydobywa. Uważam to za dobre rozwiązanie.


 Konsystencja: Żel jest kremowy, dość płynny. Osoby używające dużej ilości produktu mogą mieć odczucie, że jest mało wydajny.

 Zapach: To jeden z większych atutów tego produktu. Jest bardzo przyjemny, prysznic czy kąpiel to sama rozkosz. Niestety po umyciu się woń żelu nie jest już tak wyczuwalna.

 Działanie: Wg mnie żel mało się pieni. Dobrze myje i... tyle. Nie wysusza mojej skóry ale też dodatkowo nic z nią nie robi.

A na koniec "co ja pacze" czyli skład:
Dopiero niedawno zaczęłam interesować się składem produktów. Jeszcze dokładnie nie znam działania poszczególnych składników. Tu od razu w oczy rzucił mi się w oczy tzw. SLS obok Cocamidopropyl Betaine - substancja głównie pianotwórcza a żel mało się pieni. Wysoko też są perfumy.
Kiedyś uwielbiałam produkty OS właśnie za ich zapach ale odkąd patrzę na skład to zastanowię się czy kupić następną butelkę...?

A co Wy sądzicie o produktach ORIGINAL SOURCE? Używałyście?

9 paź 2012

TAG: So Sweet Blog Award


So Sweet Blog Award
Na czym polega zabawa?
Obdarowana autorka bloga wybiera 5, 10 lub 15 blogów, na które najchętniej zagląda. Tym blogom wręcza odznaczenie, czyli: So Sweet Blog Award. Blogi nie powinny się dublować.


Zacznę od babeczki, którą dostałam. Słodkość, która nie ma kalorii, a sprawia ogromną przyjemność. Za swój wypiek bardzo serdecznie dziękuję Karo z bloga oczamikaroliny.blogspot.com. Dzię-ku-ję! ;* Też mam nadzieję, że niedługo się spotkamy ;)
Tym samym zapraszam Was do Karoliny, na jej bloga, który z dnia na dzień się rozwija :)



A teraz ja obdaruję słodkimi babeczkami. Zaglądam na wiele blogów, większą ich część można zobaczyć w blogrollu ale zastanowiłam się i postanowiłam wyróżnić niektóre z nich. Jeżeli babeczka się zdublowała to najmocniej przepraszam aczkolwiek uważam, że zasługujecie na wyróżnienie. Blogi, które wypisałam poniżej są dla mnie nie tylko lekturą, są dla mnie inspiracją przede wszystkim w życiu prywatnym. Słodkości przyznaję dla:
  • krzykli z bloga anna-fanfreluches.blogspot.com - dziękuję za wiele ciekawostek nie tylko kosmetycznych i wielokrotne kuszenie mnie produktami kosmetycznymi ;)
  • MARTYNY z bloga emme-doubleve.blogspot.com - dopiero niedawno odkryłam Twojego bloga - od razu zachęcił mnie do czytania dalej, dziękuję za treściwe recenzje, które jednocześnie są miłe dla oka ;)
  • Lagoeny z bloga hair-and-food.blogspot.com - dziękuję za tknięcie by bardziej zadbać o swoje włosy i siebie od środka :)
  • lejdish z bloga lejdish.blogspot.com - dziękuję za posty kosmetyczne i niekosmetyczne czyli za tzw. lifestyle ;)
  • Darii Czajki z bloga makeupbydariablog.blogspot.com - dziękuję za niecodziennie makijaże, które są przedstawione w przepiękny sposób :)
  • MATLEENY z bloga matleenamakeup.blogspot.com - dziękuję przede wszystkim za perfekcyjne makijaże, każdy mnie hipnotyzuje :)
  • nikki z bloga nuttinbutstyle.blogspot.com - dziękuję za konkretne posty, które ułatwiają mi moje zakupy :)
  • Panny Marchewki z bloga pannamarchewa.blogspot.com - dziękuję za wiele pomysłów na paznokcie :)
  • Vili z bloga refleksjepewnejwiedzmy.blogspot.com - dziękuję za to w jaki sposób piszesz, że wciąż mam ochotę wracać na Twojego bloga, od dłuższego czasu u Ciebie cisza ale mam nadzieję, że wkrótce znów się na nim odezwiesz ;)
  • yesiwantyouback z bloga yesiwantyouback.blogspot.com - dziękuję przede wszystkim za tyle pomysłów co można zrobić z włosami :)

Dziękuję także autorkom blogów, które mam też w blogrollu, w końcu nie bez powodu tam jesteście ;)

5 paź 2012

DIADEM - lakier o przedłuzonej trwałości

Piątek - dzień czwarty z marką DIADEM na moim blogu. Odkrywam ostatni produkt jaki znajdował się w mojej torebeczce, który będzie taką "wisienką na torcie" czyli:

Lakier o przedłużonej trwałości KWADRAT
 Lakier umieszczony jest standartowo w szklanej buteleczce, która przypomina mały prostopadłościan. Na jednej z jej ścianek widnieje logo firmy. Zakrętka jest koloru czarnego. Całość jest prosta, miła dla oka.

 Lakier nie zawiera toulenu i żywicy formaldehydu, kamfory czyli tzw. 'ble' składników ;)
Konsystencja lakieru nie jest zbyt rzadka. Na pędzelek nabiera się odpowiednia ilość produktu. Włosie jest giętkie, miękkie i nieco płaskie. Muszę przyznać, że już dawno nie miałam lakieru, który tak przyjemnie się nakładało. Pędzelkiem jestem zachwycona!

 Lakier jaki otrzymałam ma nr 81. W katalogu nosi on nazwę Wiśniowy sad. Jest to głęboka czerwień. Po nałożeniu już pierwszej warstwy kolor jest bardzo przystępny. Dla głębszej barwy nałożyłam dwie. Nie zrobiły się smugi. Daje ładny blask.
Odtłuściłam paznokcie i pomalowałam je. Nie musiałam długo czekać aby wyschnął. 


Powyżej zdjęcie lakieru na paznokciach po 3 dniach. Wg producenta produkt jest o przedłużonej trwałości. Z tą obietnicą nie jest do końca tak kolorowo. Na czwarty dzień przetarcia były jeszcze większe. Kolor jest cały czas ładny, dalej się błyszczy ale zakończenia paznokci nie wyglądają schludnie po kilku dniach.


Mimo, że z tym lakierem nie można sobie zapewnić długiego czasu noszenia go na paznokciach mam ochotę sprawić sobie inny odcień. Przyznam, że ja za czerwienią nie przepadam, dziwnie się z nią czułam ale bardzo przyjemnie i szybko się go aplikowało. Produkt kosztuje 11.90 zł. Jestem w stanie wydać taką kwotę na lakier w innym odcieniu. Zajrzyj TUTAJ i zobacz inne odcienie ;)


A Wy lubicie klasykę w postaci czerwieni?

4 paź 2012

DIADEM - róż rozswietlajacy

Witam w dniu czwartym z marką DIADEM. Był fluid, były cienie, a dziś o różu do policzków. Przypominam, że więcej info odnośnie firmy DIADEM pojawiło się TUTAJ

Róż rozświetlający do policzków

 Opakowanie jest takie samo jak w przypadku potrójnych cieni - okrągłe, zgrabne z logiem firmy na środku ale tym razem przez przeźroczystą szybkę widać róż - jego kolor.

 Pudełeczko jest otwierane do góry, posiada zatrzask dzięki czemu nie otwiera się kiedy chce tylko kiedy my tego chcemy.

 Mój róż to nr 09 czyli Pastelowa róża. Na opakowaniu jest podany tylko numerek danego odcienia, bez nazwy. Szkoda, osobiście lubię nazwy na opakowaniach, lepiej mi się je zapamiętuje :)

 Róż jest delikatny. Zalicza się do grupy rozświetlających ale nie zawiera w sobie tony brokatu. Jest to bardzo łagodne rozświetlenie, naturalne dodające cerze ładnego blasku. Sam kolor określiłabym przybrudzonym różem. Dobrze dopasowuje się do kolorytu cery, nie wyróżnia się na niej. Od razu po nałożeniu kolor jest nieznaczny dzięki czemu nie narobi się na licach nieestetycznych placków. Dobrze się go stopniuje. Próbowałam to uchwycić na zdjęciu.

Róż lekko pyli przy nabieraniu go pędzlem ale więcej wad u niego nie wykryłam. Utrzymuje się na mojej twarzy dość długo. Nie jest nachalny. Idealny do codziennego makijażu. Lekko rozświetla. Opakowanie mieści w sobie 6,9 g produktu, a kosztuje 12.90 zł.
Jeśli jednak komuś odcień nie odpowiada może przebierać w innych odcieniach bo jest ich do wyboru aż 15! KLIKNIJ TUTAJ i zobacz inne numerki.

 A Wy wolicie delikatne kolory różów czy bardziej wyraziste?

3 paź 2012

DIADEM - trójkolorowe cienie do powiek APODUS

Witajcie! Dzień drugi z marką DIADEM na moim blogu, zatem czas na produkt nr 2, a dokładnie cienie do powiek. Pisałam już ogólnie o tej firmie TUTAJ, dlatego nie przedłużając od razu przechodzę do wyrażenia swojego zdania na temat tego produktu.

Cienie do powiek trójkolorowe APODUS
Wygląd zewnętrzny: Cienie umieszczone są w plastikowym okrągłym pojemniczku o średnicy 5 cm. Górna część opakowania jest przeźroczysta dzięki czemu widoczne są kolory cieni. Na środku widnieje logo firmy.

 Otwarcie: Opakowanie otwiera się, kiedy podniesie się wyżłobioną krawędź do góry, a zamyka w przeciwny sposób - naciskając w dół. Okrągłe pudełeczko nie otwiera się samo ponieważ jest w nim mały "zatrzask".

 Z drugiej strony: Kiedy odwróci się opakowanie do góry dnem widoczny jest opis produktu, skład, ważność, pojemność (3,3 g) oraz nr cieni. Moje cienie to nr 6, na stronie internetowej firmy można dodatkowo znaleźć nazwę danego numerka. "Szóstka" to Poranna Mgiełka. Bardzo spodobały mi się nazwy cieni i szkoda, że nazwa także nie jest umieszczana na opakowaniu.

 Wygląd wewnętrzny: W środku znajdują się trzy cienie o zbliżonej kolorystyce, które są moim zdaniem dobrze zgrane. Nr 6 to błyskotliwe szarości z bielą.

 Konsystencja: "Malowidełka" nie są zbyt suche, dobrze się je nabiera. Kolory są widoczne już po pierwszym pociągnięciu. Nie są to cienie matowe, ale też nie bardzo perłowe - dają delikatny połysk (zwłaszcza w słońcu). Moim zdaniem to dodaje im atrakcyjności.

 Użytkowanie: Cienie dobrze nakłada się palcami ale także pędzelkiem. Dobrze i ładnie łączą się ze sobą na powiece. Jak "na moje oko" są trwałe. Nakładałam je bez bazy i muszę przyznać, że na mojej tłustej powiece trzymały się długo. Najszybciej z oka znikła biel ale szarości trzymały się prawie cały dzień. Po kilku godzinach lekko się przemieszały ale nadal uroczo się ze sobą komponowały. Nakładane na baze trzymały się jeszcze lepiej na swoim miejscu. Szarości miałam do końca dnia ale biel nieco wyblakła.

Podsumowanie: Małym minusem jest dla mnie sypkość kiedy nabiera się je pędzelkiem ale na oku nie osypywały się. Miło zaskoczyły mnie cienie swoją trwałością. Trójka skomponowana jest w bardzo dobre barwy, które umożliwiają stworzenie makijażu dziennego jak i wieczorowego. Cena ze strony to 13.90 zł, wg mnie to przystępna cena. Polubiłam się z tym produktem.

A Wy lubicie szarości na oku?

2 paź 2012

DIADEM - długotrwały podkład matujący

Witajcie! Zacznę dziś akcentem bardziej prywatnym ;) Troszkę u mnie na blogu przycichło ponieważ moje wakacje dobiegły końca i wróciłam na uczelnie. Oprócz tego podjęłam się też innych zadań (ale o tym może kiedyś w przyszłości ;)). Nie zapomniałam o blogu, o Was! W każdej wolnej chwili będę tu, jak i u Was na blogach.  A teraz o czym dzisiaj?
Powracam do wspomnień sprzed niecałego miesiąca czyli do Spotkania Śląskich Bloggerek gdzie w Kredensie odwiedziła nas Pani z firmy kosmetycznej Diadem i wręczyła nam takie torebki (zdj, poniżej), w których znalazły się kosmetyki wraz z katalogiem. 


Co do mnie trafiło i w jakich kolorach? Otóż były tam 4 kosmetyki i postanowiłam przez cztery kolejne dni przybliżyć Wam je i moje zdanie na ich temat.
Znacie markę DIADEM? Przyznam, że ja 9-go września zetknęłam się z nią po raz pierwszy. Przybliżę Wam na początku tę firmę.
DIADEM, firma która istnieje na rynku polskim od 1998 roku. Ich misją jest tworzenie najwyższej jakości produktów dla kobiet. Ma do zaoferowania przede wszystkim kosmetyki kolorowe - podkłady, pudry, kredki, cienie itd. Wg opisu z ulotki, najważniejsze atuty firmy to: kosmetyki nie testowane na zwierzętach, składniki mineralne i naturalne, współpraca z najlepszymi laboratoriami i ośrodkami badawczymi w Europie. Jeszcze więcej informacji znajdziecie na stronie internetowej www.diadem.com.pl lub na FB - Diadem Cosmetics.
Jakie kosmetyki oferuje DIADEM? Tu zaproponuję znów odwiedzenie strony DIADEM lub przejrzenie katalogu online.
Gdzie można kupić kosmetyki DIADEM? Online przez stronę www.diadem.com.pl, a stacjonarnie np. w wybranych drogeriach KOLIBER.

A teraz czas na produkt nr 1 czyli długotrwały podkład matujący:

 OPAKOWANIE
Plastikowa buteleczka, która ma pojemność 30 ml. Wyposażona jest w pompkę dzięki której można wydobyć odpowiednią ilość produktu. To co mi przeszkadza w szacie zewnętrznej to matowy plastik, który uniemożliwia zobaczenie prawdziwego koloru, natomiast na zakrętce jest on zupełnie przejrzysty i od razu widać jak się przybrudzi.
 KOLOR
W ofercie jest dostępnych do wyboru osiem kolorów ZOBACZ TUTAJ. Mimo większego wyboru to na stronie internetowej wszystkie wydają mi się zbliżone do siebie.
Do mnie trafił nr 5 czyli Opalony. Jak widać na zdjęciach powyżej jestem jasnej karnacji i niestety zupełnie do mnie nie pasuje ale znalazł on nową właścicielkę, jest nią moja mama która ma nieco ciemniejszą i jeszcze opaloną karnację i jej pasuje bardzo dobrze.

 KONSYSTENCJA
Płynna, i nie trzeba dużej ilości aby pokryć całą twarz. Dobrze się rozprowadza palcami, pędzlem jak i gąbeczką. Nie wysusza skóry, efekt po nałożeniu jest naturalny.
 DZIAŁANIE
Wychodzę z założenia, że podkłady nie są po to by kryć niedoskonałości tylko wyrównać koloryt skóry. Dobrze dobrany odcień to robi. Bardzo ładnie wyrównał koloryt cery mojej mamy i zatuszował DROBNE problemy. Nie był to efekt maski, skóra była gładka i wyglądała naturalnie. Długo utrzymuje się na twarzy.
A co z matowieniem?
Otóż przetestowałam go też na sobie (miałam wolny dzień, który spędziłam w domu i testowałam go mimo, że u mnie nie wyglądał korzystnie). Mam skórę mieszaną, która lubi się przetłuszczać w strefie T. Po nałożeniu zauważyłam zmatowienie twarzy, nie było potrzebne jej przypudrowanie. Zmatowioną skórą przez kilka godzin, zapobiegł świeceniu się skóry. Jednak pod koniec dnia podjęłam się większego wysiłku co się wiąże z potem i tu gdzieniegdzie zauważyłam defekty na mojej twarzy. Moja mama jest posiadaczką cery suchej i u niej efekt zmatowienia utrzymuje się o wiele dłużej, a podkład okazał się odporny na działanie potu.


 PODSUMOWUJĄC
Warto wypróbować podkład, zwłaszcza jeśli dobierze się odpowiedni dla siebie kolor. Cena to 39 złotych, dla niektórych może okazać się nieco zawyżona, dla innych odpowiednia. Czy ja bym kupiła podkład w tej cenie? Produkt jest wydajny i gdybym znalazła odpowiedni odcień to tak bo działanie podkładu jest dobre.
Co Wy na to?

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...