24 lip 2011

MOJE PRZEMYŚLENIA dotyczące gel eyeliner z essence

 Witam, witam i o zdrowie pytam ;) Od razu po zdjęciach można się domyślić, że ten post będzie miał coś wspólnego z firmą essence. No właśnie jednak tym razem nie będzie to taka typowa recenzja. Postanowiłam, że opiszę Wam moje przemyślenia na temat eyelinera w żelu... Dlatego będzie dużo czytania pewnie :P Ale postaram się wystawić mu też jakąś ocenę. Raz, dwa, trzy, zaczynam..
 Zacznę od tego, że ja na co dzień nie robię sobie kresek na górnej powiece. Dlaczego? Uważam, że nie za dobrze w nich wyglądam - moje oczy są z takową kreską jakby ociężałe... Od czasu do czasu spróbuję wykonać nad rzęsami jakąś cieniutką kreseczkę. Spróbuję bo przyznaję, że nie jestem w tym mistrzem. Nawet nie pamiętam kiedy pierwszy raz temu robiłam sobie "kocie oko" ale było to dość dawno. Niestety odpuściłam sobie. Znowu pojawia się pytanie: Dlaczego? Ponieważ kiedy po wielu trudach narysowałam sobie kreskę ona schodziła... Zaczynając od kredek kończąc na eyelinerze w płynie czarna linia na mojej powiece znikała. Czasami po godzinie czasami po dwóch. Więc to nie miało sensu. Myślę, że to po trochu wina tych kosmetyków ale także moich powiek - niestety "nie łapią" one kosmetyków. Z cieniami też mam problem ale to już inna bajka... Lecz ja się całkowicie nie poddałam dlatego piszę też tego posta. ;)
 Otóż znalazłam to małe cudeńko - gel eyeliner z essence. Hmmm.. Tzn. wcześniej poczytałam parę opinii na jego temat i większość była pozytywna. Ja i tak nie byłam za bardzo do niego przekonana co do tego produktu. Myślałam: "Co z tego, że to że to jakiś żelowy wyrób, moje powieki i tak pewnie go nie zechcą i pewnie tuż po aplikacji  rozmaże się, a potem zniknie." Postanowiłam jednak, że zaryzykuję i pobiegłam do Natury żeby go nabyć. Stałam przed tą szafą i stałam aż po pewnym czasie rzucił mi się w oczy mały, szklany słoiczek z pokrywką. Potem mój wzrok skierował się na cenę aby zobaczyć ile kosztuje... Wiem, że kosmetyki essence nie są drogie ale i tak się zdziwiłam jak ujrzałam 11,99 zł. Myślałam, że taka nowość pewnie będzie droższa. No ale kupiłam i wypróbowałam :P Nawet nie mam za bardzo do czego go porównać bo jak już wspomniałam to pierwszy mój taki "wyrób". Tzn. mam kredkę żelową z Avon (jest TU) no ale te produkty różnią się od siebie.
Liczyłam się z tym, że ten produkt może po prostu spłynąć z moich oczu ale nadszedł czas kiedy nie musiałam się pokazywać większej ilości ludzi i wypróbowałam żelowego eyelinera. Odkręciłam mały słoiczek i moim oczom ukazała się czarna konsystencja. Myślałam, że jest bardzo zbita i się zastanawiałam jak wbiję w to pędzelek a potem przeniosę na moje oko żeby uzyskać prostą linię. Zanurzyłam pędzelek i było całkiem inaczej niż myślałam. Konsystencją przypomina... margarynę. Pierwszą kreskę wykonałam dla próby na ręce i kolejne zdziwienie, że tak gładko poszło i powstała ładna prosta linia. Następnie przyszedł czas na kreskę na oku. Tu również odbyło się bezproblemowo. Wystarczyło jedno małe zanurzenie pędzelka w słoiczku aby powstały dwie czarne kreski. Czy się rozczarowałam tym artykułem? Nie! Jest fenomenalny. Utrzymał się na moich oczach cały dzień!

Teraz o wiele chętniej wykonuję sobie kreski na oczach i nie obawiam się wychodzić z nimi z domu w obawie, że się rozpłyną, rozmyją czy znikną. Uważam, że jest to dobry produkt w niskiej cenie.  Pozwolę sobie go porównać w jednej kwestii ze wspomnianą już wcześniej kredką Avon. Otóż eyeliner z essence potrzebuje ciut więcej czasu na dobre zaschnięcie na skórze w przypadku kredki kreska nią zrobiona zasycha o wiele szybciej. Jak wspomniałam wcześniej nie mam porównania do innych żelowych eyelinerów zapakowanych w słoiczek, zapewne są na świecie dużo lepsze ale już przy tym oczy mi wyszły i powiedziałam wielkie WOW! ponieważ jestem zadowolona z efektu i oceniając go daję mu 4+.

DANE PRODUKTU:
Producent:
essenceNazwa: gel eyeliner
Pojemność: 3 ml
Cena: 11.99 zł
Ważność: 6 mies.
Dostępne kolory01 Midnight in Paris (czerń); 02 London, Baby (brąz); 03 Berlin Rocks (fiolet); 04 I Love NYC (zieleń)
Dodatkowe inf.: wodoodporny eyeliner w żelu


Jeszcze na koniec....
Kreskę za pierwszym razem wykonywałam pędzelkiem do eyelinera w żelu z essence.
 Pędzelek jest efektowny. Jego trzon jest czarny a zakończony jest niebieskim włosiem.
Ja jednak wolę do wykonywania takich kresek cieniutki, stożkowy pędzelek aby stworzyć naprawdę cieniutką linię. Ten pędzelek z essence robi proste linie, robi to co ręka mu karze jednak ja tym pędzelkiem nie uzyskałam bardzo cienkiej kreski. Przy grubszych  kreskach sprawdza się dobrze.


!! Zdjęcie z logiem essence ze strony http://moltoautobiografica.wordpress.com/2011/01/19/novita-essence-2011-my-skin/
!! Zdjęcia produktów są mojego autorstwa użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.
!! Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.

19 lip 2011

ONE LOVELY BLOG AWARD


Zasady:

1. Podziękować za wyróżnienie.
2. Zamieścić link do bloga osoby, która Cię wyróżniła.
3. Wkleić logo wyróżnień.
4. Przekazać nagrodę do 16 blogów.
5. Zamieścić linki do tych blogów.
6. Powiadomić nominowane osoby.
7. Podać 7 faktów na swój temat.








  • Z tego miejsca pragnę podziękować bardzo gorąco Dominice za nominację do tej zabawy. Dzię-ku-ję!

  • Blog Dominiki http://nolanis.blogspot.com/

  • Dużo dziewczyn już podało 7 faktów na swój temat i mam nadzieję, że te które wybrałam jeszcze tego nie zrobiły i chętnie wezmą udział w tej zabawie ;) Oto 16 blogów które ja wyróżniam:
http://alekowa.blogspot.com/
http://basia8212.blogspot.com/
http://dezemka.blogspot.com/
http://dorotie.blogspot.com/
http://drugastronalusterka.blogspot.com/
http://elfi-pylek.blogspot.com/
http://kasieczqa.blogspot.com/
http://katsuumi.blogspot.com/
http://lusterko-em.blogspot.com/
http://makeupeu.blogspot.com/
http://marylinda-s.blogspot.com/
http://nieuporzadkowana.blogspot.com/
http://nothingbutchickens.blogspot.com/
http://refleksjepewnejwiedzmy.blogspot.com/
http://scarbeq.blogspot.com/
http://vexgirl.blogspot.com/


  • 7 faktów o mnie:

1. Mam brata, który jest ode mnie młodszy o prawie osiemnaście lat. Nie przeszkadza mi ta różnica wieku. Taki mały szkrab wprowadził do naszego domu mnóstwo radości a ja mam dwa razy więcej w sobie coś z dziecka poprzez zabawy i wygłupy z nim :)

2. Jestem studentką malarstwa. Jeśli dobrze pójdzie to po wakacjach zacznę naukę także w drugiej szkole (na razie szczegółów nie zdradzam aby nie zapeszyć :P - Tak, jestem trochę przesądna :P)

3. Jestem bałaganiarą. Lubię jak coś leży w artystycznym nieładzie. Nie przeszkadza mi jak mam na około siebie nieporządek. 

4. Jestem uzależniona od kupowania gazet. Wiem, że nie powinnam wydawać pieniędzy na taką ilość makulatury ale nie mogę się powstrzymać. Uwielbiam je czytać (chociaż często w nich jest to samo). Dzisiaj oczywiście zakupiłam kolejną. Ajajaj...

5. W moim domu mam kilka kompletów sztućców. Ja zawsze do obiadu muszę mieć te do pary. Jeśli mam widelec z innego kompletu niż nóż bardzo źle się z tym czuję i jem tylko widelcem...

6. Boję się os, pszczół i takich podobnych owadów bzzzyczących. Jestem uczulona na ich jad. Kiedy mnie kiedyś jedna z nich ukąsiła zaczęłam puchnąć i się dusić. Dlatego gdy tylko słyszę ich charakterystyczny dźwięk zwijam się jak kulka w kłębek.

7. Nie lubię chodzić na obcasach. O wiele bardziej lubię "płaskie" buty np. baleriny, tenisówki itp. :)


Zachęcam do zabawy! 

18 lip 2011

Czeeeekoladaaaa&granat

 Jedną z moich słabości jest czekolada. Uwielbiam tą słodycz w różnych postaciach - do jedzenia, do picia ale także w artykułach kosmetycznych. Mój ulubiony przysmak ma również jeden z produktów firmy Avon.

Jest to kąpiel do stóp z czekoladą i granatem z serii FOOT WORKS. Buteleczka o pojemności 100 ml jest bardzo prosta - biała z naklejonymi informacjami. Z drugiej strony również posiada naklejkę z opisem co to za produkt (w kilku językach), skład i m.in. gdzie wyprodukowano.

 Pod nalepką kryje się instrukcja jak należy używać produktu oraz że jest on przeznaczony tylko dla osób dorosłych i nie powinni z takiej kąpieli korzystać chorzy na cukrzycę.

 Buteleczka jest otwierana za pomocą nakrętki. Zamknięcie jest gładkie dzięki czemu nie ociera palców przy otwieraniu.

Po otwarciu można od razu poczuć bardzo przyjemny zapach czekolady (jakbym właśnie otworzyła czekoladę) na dodatek granat podbija jeszcze bardziej tą woń.
Konsystencja produktu wg mnie nie jest ani za rzadka ani za gęsta. Podobna do płynów do kąpieli. Póki co bez problemu się ją wydobywa, nie wiem jak będzie jak płyn będzie się kończył.
Kolor też jest przyjemny dla oka - jasny róż.

 Jak się używa? Do 4 litrów ciepłej wody wystarczy dodać półtorej łyżeczki płynu (łyżeczka ze zdjęcia nie była dołączona do produktu, ja ją wzięłam z jakiegoś leku). Jak widać FOOT WORKS w połączeniu z wodą mało się pieni. Za to rekompensuje nam to zapach, który jest jeszcze przyjemniejszy w kąpieli - jest zniewalający! Prawdziwa uczta dla zmysłów. Produkt jest bardzo wydajny.
Kojąca kąpiel odświeża stopy i przygotowuje skórę do dalszych zabiegów. Niestety zapach długo nie utrzymuje się na stopach :(

Ja używam tego produktu kiedy chcę w wolnej chwili się zrelaksować. Uważam, że produkt ten tak naprawdę jest zbędny do naszej pielęgnacji stóp. Mimo to bardzo go lubię za ten zapach!
W katalogu 10/2011 kąpiel do stóp jak i inne produkty z tej serii zapachowej (krem i wygładzający scrub) są dostępne za 6,90 zł  - jedna sztuka (podobno po raz ostatni).

A Ty jak lubisz się zrelaksować?


W roli drugoplanowej wystąpił:
Lakier z Butterfly - SINGLE, jeśli się nie mylę nr 20. Kolor złotej perły.

*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

15 lip 2011

Ziaja nuno vs. Nivea visage be beautiful!

 Na co dzień nie lubię używać podkładu ale lubię mieć ujednoliconą twarz dlatego stawiam na kremy tonujące. Zadaniem takiego kremu wraz z delikatnym podkładem jest przystosowanie do naszego naturalnego kolorytu skóry. Ale czy jest tak zawsze? Dziś porównam dwa takie produkty. Jak się można już domyślać pierwszy jest z Ziaji, natomiast drugi z firmy Nivea. Zacznę od wyglądu zewnętrznego:
 Ziaja ma oryginalny kształt opakowania, proste kolory, rządzi tu prostota. (Tutaj krem Nivea opiszę już po rozpakowaniu! Na półce jest on zapakowany w pudełko, które z wierzchu wygląda tak samo jak tubka kremu.)Nivea ma standardową tubkę, jednak w dotyku można wyczuć matowość opakowania co jest dość oryginalne. Po za tym jest bardziej kolorowa oraz zawiera motyw ozdabiający w postaci kwiatków. Idąc do sklepu i widząc na półce te dwa produkty zapewne chwyciłabym za to niebieskie opakowanie, dlatego...
  • Punkt przyznaję Nivea 

 Co do drugiej strony opakowania: Ziaja poszczególne punkty porozdzielała w ramki. Czcionka jest na pierwszy rzut oka mało czytelna; Nivea główne punkty pogrubiła i podkreśliła. Tutaj lepiej czyta mi się litery. Dlatego...
  • Punkt przyznaję Nivea

 Opakowania po zakupieniu były schludne i czyściutkie. A jak jest po paru tygodniach użytkowania?
Ziaja, nawet jak czasem się przybrudzi to wystarczy ją przetrzeć i przypomina tą samą Ziaję jaką pamiętam z dnia zakupu. Co do produktu Nivea tak nie jest. Stoi za tym matowe opakowanie, które na początku bardzo mi się podobało. Niestety chwyta wszelkie brudy z podkładu i kredek. Po pewnym czasie użytkowania już tak ładnie nie wygląda. Dlatego...
  • Punkt dla Ziaja

 Co do pojemności krótko. Nie robię tu przeliczenia na złotówki, która pojemność się bardziej opłaca, tylko którego produktu jest więcej. Jak widać Nivei jest o 15 ml więcej, dlatego...
  • Punkt przyznaję Nivea

 Kupując Ziaję bez promocji zapłaciłam za nią ok 8 zł, natomiast za Nivea bez promocji zapłaciłabym ok. 15 zł. Bardziej przyjazna jest cena Ziaji dlatego punkt dla niej:
  • Punkt dla Ziaja

 Ja mam bardzo jasną karnację. Jednak uważam, że nawet taki krem tonujący, który ma za zadanie przystosować się do naszej skóry powinien mieć chociaż dwa kolory do wyboru. Ziaja wzięła pod uwagę jasną karnację oraz opaloną skórę twarzy i w sklepie możemy wybrać pomiędzy dwoma kolorami. Nivea niestety o tym nie pomyślała, a kolor natural jest wg mnie bardzo ciemny! Dlatego...
  • Punkt dla Ziaja

 Każda z nas inaczej przechowuje kosmetyki. Niekiedy one leżą, a niekiedy stoją, dlatego przyjrzałam się też podstawie. Wg mnie bardziej stabilna jest ta różowa, dlatego...
  • Punkt dla Ziaja

 Powoli przechodząc do wnętrza... W obu przypadkach jest otwierana standardowo podstawa. Po odbezpieczeniu denka ujrzymy małe otworki. Ziaja otwór ma bardziej słupowaty, a Nivea trochę wklęsły. Bardziej do gustu przypadła mi ta z Ziaji i....
  • Punkt dla Ziaja 

 Można przewidzieć, że przy takim otworze po kilku użyciach będzie się brudzić opakowanie. W przypadku Ziaji krem nie zasycha i nie tworzy skorupy, co do Nivei jest przeciwnie, przez co wydobycie produktu przy następnej aplikacji nie jest już tak przyjemne.. Tutaj:
  • Punkt przyznaję Ziaja

 I wreszcie to co kryje wnętrze, czyli sam produkt. Ziaja przypomina konsystencją inne podkłady. Nivea jest ciut gęstsza. Po nałożeniu na rękę spływa. Ziaja zostaje tam gdzie ją nałożyłam.
  • Punkt dla Ziaja

 Po rozsmarowaniu... (Nie rozprowadziłam kremu dokładnie aby było widać różnicę) Jak widać na zdjęciu bardziej do mojego kolorytu skóry dostosowuje się Nivea. Dlatego, że jest lato moja skóra zmieniła odcień skóry. Ja jednak porównując będę brała pod uwagę okres kiedy moja skóra nie była lekko opalona. Wiosną  Nivea niestety nie przystosowała się do mojego naturalnego kolorytu skóry. Po nałożeniu moja twarz odcina się. Czasami pozostawia smugi co wtedy jest widoczne. Kiedy jestem troszkę opalona sprawdza się bardzo dobrze. Natomiast Ziaja sprawdza mi się bardzo dobrze i wiosną, i latem, i jesienią. Kiedy rozsmarowuję ją w letnie dni moja twarz nie jest po nałożeniu blada. Po rozsmarowaniu ładnie nadaje równomierny odcień. Dlatego:
  • Punkt dla Ziaja

 Przejdę jeszcze do opakowania tzn. do obietnic producenta. Ziaja bardzo nie przekłamała swojego działania. Natomiast Nivea, co do słów: " przystosowuje się do naturalnego koloru skóry" zawiodła mnie. Krem już sam w sobie jest ciemny, dlatego jak już wspominałam wiosną nie jestem z niego zadowolona.
  • Punkt dla Ziaja

Co do efektu.. Tu się powtórzę... Latem jestem zadowolona z oby dwóch produktów po nałożeniu, natomiast w inne pory roku Nivea zawodzi. Biorąc to pod uwagę daję...
Punkt dla Ziaja

Podsumowując:
Miałam do rozdania 13 punktów. Ziaja zgarnęła punktów 10!, a Nivea tylko 3 (gdzie przyznałam jej głównie punkty za opakowanie jeszcze przed użytkowaniem). Dlatego gdybym miała polecić jakiś krem tonujący, który można kupić tanio poleciłabym Ziaję nuno.
A czy Ty próbowałaś już tego produktu? Co myślisz o kremach tonujących?

*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.
* UWAGA! Powyżej znajduje się moja! opinia. Każda z nas może mieć inne zdanie co do produktu! Nie zapominaj o tym.

9 lip 2011

Plamom pod pachami mówię NIE!

U mnie robi się coraz cieplej. Wreszcie można poczuć, że są wakacje, zaczęło świecić słońce :) Dziś mnie to cieszy, chociaż dawniej jak tylko widziałam słońce chciałam nie wychodzić z domu. Dlaczego? Dla mnie ciepłe promienie słoneczne kojarzyły się tylko z jednym - z ochładzaniem ciała czyli potem. Jest to naturalne, że się pocimy ale moja potliwość mi bardzo przeszkadzała. Gdy gdzieś wychodziłam, na miejscu czułam jak mam już mokre plamy pod pachami. Wówczas czułam się bardzo niekomfortowo. Wymyślałam tylko co ubrać, co zrobić żeby nie wyjść w taką duchotę i nie pokazywać światu śladu od potu. Jednak dziś już nie mam tego problemu bo jest to:
Ziaja bloker opakowanie ma bardzo proste, w kolorach biało granatowych lecz to mi nie przeszkadza. Jest poręczne. Ma pojemność 60 ml a kosztuje niecałe 6 zł.
Z tyłu opakowania jest ładnie nazwany - regulator pocenia. Obok możemy przeczytać krótki opis produktu, sposób użycia oraz skład i gdzie wyprodukowano.
Radzę zwrócić szczególną uwagę na sposób użycia, ponieważ nie należy go stosować codziennie! ani rano!
Gdy odkręcimy nakrywkę ukazuje się nam zwykła kulka taka jak w antyperspirantach kulkowych. Wygodnie się nią nakłada produkt. Muszę tylko uważać, abym nie przewróciła opakowania albo też nie postawiła go do góry dnem ponieważ po otwarciu może mnie spotkać nie miła niespodzianka. Nie wiem czy w moim blokerze jest nieszczelna ta kulka, czy we wszystkich bo kiedy przewrócił mi się anty-pespirant a ja go otworzyłam z nakrętki wyciekła mi mała część produktu. Jak stawiam produkt normalnie i się nie przewraca jest wszystko O.K.
Zapachu nie ma ani przyjemnego, ani odrzucającego. Ma jakąś woń ale nie odpycha mnie od niej.

Zanim go zakupiłam przeczytałam parę słów na jego temat na różnych forach. Były słowa miłe typu, że działa oraz nie miłe, że szczypie... Przejdę teraz do tego jak zadziałał u mnie:
  • ja miałam dość duży problem z potliwością, kiedy użyłam blokera już na następny dzień zobaczyłam różnicę z "moim poceniem". Dziś mogę bez obaw podnosić ręce do góry, nie martwiąc się, że będę miała pod pachami wielkie plamy.
  • spotkałam się z opiniami, że produkt szczypie i powoduje swędzenie - u mnie takie coś nie wystąpiło i spałam spokojnie po nocach.
  • nie jest tak, że produkt całkowicie zablokował moje pocenie. Kiedy zapomniałam go użyć przez jakiś tydzień pociłam się ale dużo mniej. Jak jest wspomniane jest to regulator pocenia a nie stoper pocenia ;)
  • dzięki temu, że nie zostawiam przykrych plam, ani nie śmierdzę potem czuję się komfortowo i odświeżona
  • bloker nie zostawił śladów na moim ubraniu

Jestem bardzo zadowolona z blokera. Jeśli mi się skończy kupię go ponownie.
A co Wy myślicie o tym produkcie?

Zachęcam również do wzięcia udziału w mini ankiecie, która jest umieszczona po lewej stronie w bocznym panelu. ;)

7 lip 2011

Biedronkowy specifik - czyli peeling do stóp

 Przeglądając różne fora, słuchając opinii innych dziewczyn postanowiłam, że kupię i sama wypróbuję peeling do stóp z Biedronki, który podobno czyni cuda. A oto on:

Opakowanie jest proste (podobne do tubek kremów do stóp z innych firm). Na pomarańczowym tle są zawarte podstawowe informacje: nazwa serii, że jest to peeling wygładzająco-regenerujący oraz 2 małe zdjęcia. Na jednym są piękne Zdjęcia, które również zachęcają do kupna. (A propo kupna - cena peelingu to ok. 3 zł)
 Tył opakowania zawiera ogólne informacje o peelingu; potem jak działa peeling; sposób użycia; skład, gdzie wyprodukowano oraz pojemność (75ml).

Pamiętaj! Po kliknięciu w zdjęcie powiększy Ci się ono i wtedy będziesz mogła/mógł dokładnie przeczytać co jest napisane na produkcie ;)

 Otwieranie jest na dole. Jest to standardowy "zatrzask". Do tej pory mi się nie urwał. Myślałam, że będzie inaczej skoro jego cena jest niska. Z wyciskaniem produktu też nie ma kłopotu.
Sam peeling jest o konsystencji gęstego kremu wymieszanego z drobinkami pumeksu. Jego zapach mnie nie zachwyca. Wyczuwam w nim cytrusy wymieszane z jakimś środkiem czyszczącym. Jednak jestem w stanie wybaczyć mu tą woń za to jak działa. Potrzebna jest niewielka ilość aby dobrze zetrzeć martwy naskórek stopy.















Czy zdziałał on cuda?
  • Rewelacyjnie wygładził moje stopy. Były miłe w dotyku nawet na czwarty dzień po zastosowaniu peelingu.
  • Zregenerował w 70% moje stopy po odciskach od butów.
  • Nie usunął bardzo mocno stwardniałej skóry po pierwszym użyciu. Zmiękczył ją trochę jednak była ona nadal. Dopiero po kilku seansach z tym peelingiem stwardniała i szorstka skóra w niektórych miejscach powoli, powoli idzie w niepamięć. (Z mało stwardniałą skóra uporał się od razu).
  • Nie złuszcza dokładnie moich pięt.
  • Mało nawilża. (Ale to tylko peeling a nie krem nawilżający)
  • Nie powoduje zaczerwienienia.
  • Łagodzi podrażnienia.
  • Odkąd go używam coraz mniej mam odcisków na stopach, które miewałam zazwyczaj po uciążliwym obuwiu.
  • Nie mogę się teraz napatrzeć na swoją skórę stóp, wygląda delikatnie i gładko.
Obietnice jakie są wypisane na tym produkcie nie spełniły mi się w 100% mimo to jestem bardzo zadowolona . Okazuje się, że można kupić dobry kosmetyk za niską cenę. Czy kupię go ponownie? I tu odpowiedziałabym zdecydowane TAK jakbym wcześniej nie przeczytała składu. Zaczyna się przyjaźnie a kończy na chemii.
Skład: Aqua, Pumice, Parrafinum Liquidum, Glycerin, Parrafin, Glyceryl Stearate (and) PEG-100 Stearate, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Dimethicone, Aqua (and) Alcohol denat. (and) Passiflora Quadrangularis Fruit Extract (and) Ananas Sativus (pineapple) Fruit Extract (and) Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract, Lanolin Alcohol, Salicylic Acid, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Allantoin Ascorbate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cera Alba, Sodium Citrate, Tetrasodium EDTA, Citric Acid, Xantan Gum, Parfum, Limonene, Citral, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1, 3-Diol.
Dlatego trzeba się zastanowić: czy mieć pięknie wyglądające stopy przy odrobinie chemii, czy szorstkie używając innych produktów.

A czy Wy używałyście tego produktu lub innych z tej serii? Jesteście zadowolone? 

4 lip 2011

Tusz do rzęs z gumową szczoteczką

 Jak już można się domyślić, w tym poście pokrótce opiszę tusz do rzęs GLAMOROUS LASHES firmy Wibo.
 Opakowanie jest w formie podłużnego prostopadłościanu. "Pojemniszek" z tuszem od końcówki szczoteczki oddziela linia w kolorze fioletowym, która nadaje blasku. Ze strony napisu powierzchnia jest gładka, zaś boki bez liter są ładnie żłobione w linie. Jak dla mnie jest to takie plastikowe glamour.
 Po przeciwległej stronie nazwy tuszu jest bardzo krótki opis mascary: Maskara pogrubiająco-wydłużająca z gumową szczoteczką. Dalej dystrybutor oraz pojemność (8ml). Jak dla mnie opis jest bardzo minimalistyczny.  Z ciekawości spojrzałam na tusze innych firm i tam opis jest dłuższy, nie jest to powieść ale informacji jest więcej...
 Uchwyt szczoteczki jest wygodny w trzymaniu. Sam trzon szczoty również jest wystarczająco długi do wygodnej aplikacji tuszu.
 Szczoteczka mascary GLAMOROUS LASHES jest gumowa, z krótkimi "ząbkami". Od razu po kupnie, gdy użyłam produktu tuszu na szczoteczce zbierało się bardzo dużo przez co rzęsy się kleiły. Po za tym konsystencja sama w sobie była rzadka jak na tusz. Po kilku tygodniach, jak tusz trochę "podsechł" aplikacja była o wiele łatwiejsza. Sama szczota jest miękka i wygina się jak chce. Ja sobie jakoś radzę, jednak niektórym osobom może to sprawiać problem.
Przechodząc do meritum. Po primo - tusz ma być pogrubiający. Niestety... Zero pogrubienia na moich rzęsach. Po secundo - tusz ma wydłużać. Ciut wydłuża rzęsy ale efekt nie rzucił mnie na kolana.
Co do innych "efektów":
*Jestem trochę zawiedziona kolorem. Liczyłam na bardziej głęboką czerń.
*Tusz nie wytrzymuje całego dnia. Po kilku godzinach kruszy się.
*Zdarzyło mi się, że w dniu kiedy padało i miałam ten tusz na rzęsach powstał mały efekt tzw. pandy - a tego nie lubię...

Podsumowując:
Opakowanie - 5
Szczoteczka - 4
Konsystencja - 3
Pogrubienie - 1
Wydłużenie - 3
Jak dla mnie tusz w tej cenie (ok. 8zł) jest dobry. (Lecz nie w deszczowy dzień!). Stwarza naturalny look oka. Czy zakupiłabym go ponownie? Być może kiedyś skuszę się na niego ponownie. W najbliższym czasie zamierzam wypróbować innej mascary - jednej z nowości firmy Wibo - również tuszu pogrubiająco-wydłużającego (chyba wszystkie tusze firmy Wibo mają na celu pogrubienie i wydłużenie...) z zabawną małą kuleczką :) Obawiam się, że również bądzie się kruszyć i tworzyć grudki ale wydaje mi się, że dzięki tej kuleczce będzie dokładnie tuszować rzęsy w kącikach... Mowa tu o Beautiful as Rose Mascara. Można go zobaczyć m.in. na stronie Wibo <- klik na Wibo i już tam jesteś ;)

Legenda do oceny:  1 - okropna; 2 - słaba; 3 - średnia; 4 - dobra; 5- bardzo dobra
*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...