27 lut 2012

Czekoladowy relaks

Zdjęcie pochodzi ze strony internetowej http://www.kalorynka.pl/
Czas wolny. Czas dla mnie. Czas, w którym mogę się zrelaksować.
Jak mogłam odetchnąć postanowiłam, że się zrelaksuję a razem zemną moje zmysły i ciało. Dlatego wybrałam coś co lubię, uwielbiam, wręcz kocham czyli czekoladę. Czy mój wypoczynek się udał? Czy czekoladowe kosmetyki się spisały? Odpowiedź poniżej.

  • 1

 Od producenta:     
 Produkt: Maseczka dotleniająca (czekoladowa) - Laura Conti
 Cena - ok. 3 zł
 Pojemność - 10 ml

Zapach/Konsystencja: Kolor maseczki na ręce zupełnie mnie nie przekonał, wręcz trochę mnie odepchnął. Kiedy nałożyłam ją na twarz zmienił się mój stosunek do niej. Wyglądałam niczym jak Afroamerykanin albo jakbym się wysmarowała Nutellą. Zapach czekolady jest mało wyczuwalny. Sama maseczka jest gęsta jak na maskę z glinki przystało. Rozsmarowywanie i zmywanie jej poszło mi jak z płatka.

Działanie: Użyłam tej maseczki póki co tylko raz dlatego nie zauważyłam hamowania procesu wiotczenia skóry lub coś podobnego. Mimo, że mało w niej wyczuwałam zapach czekolady maska spowodowała, że poczułam się zrelaksowana. Po zmyciu skóra wydawała się lepka, na szczęście to uczucie szybko minęło. Moja cera była miękka i miła w dotyku.

Moja ocena: 3/5




  • 2

Od producenta:
 Produkt: Puder do kąpieli - Dairy Fun
 Cena: ok. 3 zł
 Pojemność: 75 g

Zapach/Konsystencja: Ten produkt to lekko żółty proszek, który rozpuszcza się w wodzie. Niestety zapach po rozpuszczeniu mnie rozczarował. Woda, która zabarwiła się na pomarańczowo w ogóle nie pachniała.

Działanie: Kąpiel nie była ani aromatyczna, ani z dużą ilością piany. Moja skóra po wyjściu z wanny nie była jakoś dodatkowo nawilżona. Jedyne co mnie zachwyciło to uczucie miękkości skóry.

Moja ocena: 1+/5




  •  3

 Od producenta:
 Produkt: Peeling pod prysznic - Isana
 Cena: ok. 6 zł
 Pojemność: 200 ml

Zapach/Konsystencja: Po otwarciu prawie nic nie czuć. Białą czekoladę wyczuwam dopiero w kontakcie ze skórą ale zapach na skórze nie utrzymuje się. Konsystencja produktu jest biała z mało widocznymi drobinkami. Peeling jest kremowy, lekko rzadki.

Działanie: Bardzo dobry jeśli chodzi o umycie ciała. Ścieranie naskórka - żadne. Drobinki są bardzo drobne i niestety słabo złuszczają ale za to lekko masują. Brak peelingu w peelingu.

Moja ocena: 2/5




  • 4

 Od producenta:
 Produkt: Żel pod prysznic - Original Source
 Cena: 9,99 zł
 Pojemność: 250 ml

Zapach/Konsystencja: Od razu po otwarciu czuć czekoladę w połączeniu z pomarańczą. Woń jest bardzo przyjemna. Żel nie jest zbyt gęsty, dla mnie jest idealny. Lekko się pieni.

Działanie: Aromat czekolady i pomarańczy działa na zmysły. Podczas kąpieli można się poczuć jak słodka delicja. Żel bardzo dobrze wymył i odprężył moje ciało. Zaskoczeniem było dla mnie utrzymanie się zapachu na ciele. Do tej pory inne produkty Original Source jakie próbowałam były bardzo "ulotne" ten produkt wyczuwam na swojej skórze tuż po kąpieli.

Moja ocena: 5/5




  • 5

 Od producenta:
Produkt: Masło do ciała - Farmona
Cena: ok. 11 zł
Pojemność: 225 ml

Zapach/Konsystencja: Czekoladę w tym produkcie czuć bardzo dobrze. Jej zapach jest bardzo wyraźny przez co pistacji w ogóle nie czuć. Woń bardzo przypomina mi lody czekoladowe (nie przepadam za tym smakiem lodów ale zapach tego masła przypasował mi). Masło jest zbite, gęste ale bardzo dobrze się je rozprowadza. Niestety, jeśli dobrze się nie wchłonie może brudzić jasne ubrania czy pościel.

Działanie: Na moje potrzeby masło świetnie się sprawuje. Myślę, że ktoś z bardzo przesuszoną skórą nie będzie usatysfakcjonowany. Z nawilżania jestem zadowolona. Pozostawia skórę miękką,. Ujędrnia? Wyszczupla ciała? Na takie cuda bym nie liczyła. Miły, czekoladowy zapach długo utrzymuje się na skórze. Jedno z moich ulubionych maseł. Rozpieszcza zmysły i ciało. Po nasmarowaniu jest się niczym jak do zjedzenia.

Moja ocena: 4+/5



  • Na koniec swojego czekoladowego relaksu wypiłam gorącą czekoladę i zjadłam kawałek nowej czekolady Milki love czyli czekolady połączonej z czekoladowymi cukierkami. Rozpływała się w ustach. 



Moje wyzwanie: czekoladowy relaks! Jak widać niektóre kosmetyki sprostały temu i miło odprężyły niektóre niestety ale się nie popisały.
A jak Wy spędzacie czas wolny? W jaki sposób się relaksujecie? 

26 lut 2012

Wyniki Konkursu Walentynkowego z Original Source

Przepraszam, że tak późno ogłoszenie wyników ale ostatnio z czasem było u mnie kiepsko. Wy -uczestnicy konkursu też wcale mi nie ułatwiliście... Każda! odpowiedź była dla mnie zaskakująca. Wasza pomysłowość i miłość do czekolady przerosła moje oczekiwania. Brawa należą się dla wszystkich! Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w konkursie. Niestety nagroda jest tylko jedna i mogłam wybrać tylko jedną osobę. 

Konkurs Walentynkowy z Original Source na blogu anikowa101.blogspot.com wygrywa:



Gratuluję! Proszę o wiadomość mailową na adres podany w zakładce kontakt.

Pozdrawiam! 

16 lut 2012

Wzorki na pazurki czyli stemplowanie z Essence

Stempelki essence - sposób na urozmaicenie swoich paznokci. Widziałam kilkakrotnie na paznokciach innych dziewczyn przeróżne wzory. Bardzo podobała mi się np. pepitka czy zebra na płytce paznokciowej. Myślałam jak one to zrobiły? Pewnego razu wpadłam na zestaw stampy set. Jak odkryłam, że można zakupić płytkę dzięki, której na paznokciach mogą powstać zwierzęce wzory pomyślałam, że muszę ją mieć!
Zestaw do zdobień można kupić w cenie 13,99 zł w drogerii Natura, perfumerii Douglas lub po prostu w internecie.
 W skład zestawu wchodzi:
  • płytka z wzorkami (z boku opakowania możemy zobaczyć jakie ma wzory)
  • stempelek
  • skrobak


Jak zrobić stempelek? Wbrew pozorom nie jest to trudna czynność. Chciałabym Wam dziś pokazać i opisać moje odczucia na temat zestawu stempelków do zdobienia paznokci. Uwaga! Jestem osobą początkującą, dopiero niedawno zaczęłam swoją przygodę z tą metodą zdobień. Nie umiem jeszcze w pełni robić idealnych wzorów.
Na stronie http://www.essence.eu/pl można obejrzeć krótki film instruktażowy jak zrobić wzorek na paznokciu. Ja krótko opiszę jak przełożyć wzór z blaszki na paznokieć:
Krok 1 - Nanieść lakier nail art na wybrany wzór na blaszce
Krok 2 - Zebrać jego nadmiar skrobakiem
Krok 3 - Odcisnąć wzór na stempelek
Krok 4 - Nanieść stempelek na paznokieć
Cztery kroki i można się cieszyć wzorem na paznokciu. Uciążliwe jest tylko przemywanie stempla, skrobaka i blaszki po każdym użyciu.

 Aby wzór na paznokciu był idealny najlepiej użyć specjalnych lakierów do stemplowania. Essence ma w swojej ofercie trzy warianty kolorystyczne: czarny, srebrny i biały. Koszt takiego lakieru to 6,49 zł.

Ja jak pisałam najbardziej zależało mi na płytce ze zwierzęcymi motywami. Niestety nie mogłam tej blaszki dostać w pobliskiej Naturze ani Douglasie dlatego swoje zamówiłam na stronie http://www.ladymakeup.pl/sklep/.  Jedna blaszka kosztowała tyle samo co w sklepie stacjonarnym czyli 6,99 zł. Przesyłka dotarła do mnie bardzo szybko. Niestety na wzorze "śladów psa" mam małą rysę co psuje cały efekt ale o tym poniżej. Chciałabym Wam pokazać jak ogólnie prezentują się wzory.


  • Blaszka ze wzorami pasków, kratki itp.
    Do zaprezentowania tych wzorków użyłam srebrnego lakieru nail art. Jako bazy użyłam ciemnych lakierów innych marek.


PRZED:

PO:
 Srebrny lakier ładnie prezentuje się na ciemnym kolorze. Wadą tego lakieru jest, że bardzo brudzi wszystko wkoło. Warto pamiętać aby zestaw do stemplowania rozłożyć np. na gazecie aby nie zabrudzić swojego biurka bądź stołu. Niestety mój kciuk jest szeroki i wzór nie pokrywa od razu całej płytki paznokcia. Można potem dobić kawałek wzoru ale przy regularnym wzorze jakim są np. paski może to być trudne aby wyszło to estetycznie.




  • Blaszka z motywami zwierzęcymi
    Do zaprezentowania tych wzorów użyłam czarnego lakiery nail art. Tutaj za bazę posłużyły także lakiery innych marek. Jak wspominałam moja blaszka posiada małą rysę na środkowym szablonie co niestety psuje efekt na paznokciu.


PRZED:

PO:
 Najbardziej byłam "napalona" na ten wzornik i najbardziej się właśnie nim rozczarowałam. Niestety bardzo ciężko się przenosi wzór już na sam stempelek, a co dopiero na paznokieć. Nie wiem czy z moją płytką jest coś nie tak. Może jest za mało "wyżłobiona"... Dawałam tej płytce naprawdę dużo szans. Próbowałam nadmiar lakieru ściągnąć skrobakiem pod różnymi kątami i niestety za każdym razem był jakiś problem. Nie uważam, że jest to wina lakieru bo na innych płytkach pracuje się z nim bardzo dobrze. Niestety z efektu nie jestem zadowolona...




  • Blaszka z różnymi wzorami
    Tutaj do odbijania wzorków użyłam lakierów innych marek. Byłam ciekawa CZY MOŻNA UŻYĆ DO TEGO CELU INNEGO LAKIERU?


Czytałam, że lakier powinien być gęsty dlatego przejrzałam moją skromną kolekcję i szukałam lakierów ciut "zgęstniałych". Wybrałam: Miss Sporty, Miss Selene, Wibo, Bell, Rimmel.

Efekt:
Niestety Wibo w ogóle nie sprawdził się w tej roli (na palcu środkowym), lakier z Bell wyszedł ciut wyblaknięty, Miss selene, Miss Sporty i Rimmel na kciuku bardzo dobrze wypadły.



*


Podsumowując: niestety wzornik zwierzęcy mnie rozczarował ale z reszty jestem zadowolona. Myślę, że to bardzo dobre urozmaicenie swojego codziennego manicure. Stempelka można użyć np. jako dodatek tylko na jednym czy dwóch paznokciach. Na początku nie wiedziałam jak dokładnie przyłożyć stempelek aby wzór odbił mi się dokładnie w miejscu którym chcę ale trochę pracy z blaszkami i później zdobienie paznokci staje się przyjemnością.

PLUSY:
+ Niska cena zestawu
+ Duży wybór wzorów (Essence ma do wyboru ok. 9 płytek, na każdej od 5 do 9 wzorków)
+ Do odbicia wzoru można użyć lakieru innego niż nail art (inny lakier powinien być tylko gęsty)
+ Nie ma problemu ze zmyciem wzoru

MINUSY:
- Srebrny lakier nail art trochę brudzi wszystko wkoło (powinno się rozłożyć np. gazetę kiedy się z nim pracuje)
- Przemywanie płytki, stempla, skrobaka zmywaczem po każdym! użyciu
- Niektóre wzory nie mieszczą się całkowicie na większych paznokciach za pierwszym odbiciem
- Dołączony skrobak bardzo rysuje płytkę


A Wy co sądzicie o tej metodzie zdobień?

14 lut 2012

Konkurs Walentynkowy z Original Source

Original Source nierutynowo przygotuje Cię na Walentynki i ie tylko!
  •  Opcja dla singielek: wykąp się w Original Source i zostań smakowitym kąskiem bez ani jednej kalorii :)
  •  Opcja dla par: kwiaty i kino to banał! - zafundujcie sobie intensywną czekoladową kąpiel we dwoje.


Ogłaszam konkurs z atrakcyjnymi i "smakowitymi" nagrodami! Wystarczy być publicznym obserwatorem bloga anikowa101.blogspot.com i odpowiedzieć na jedno pytanie. 
Oto co można wygrać:

  • Żel pod prysznic Chocolate & Orange
  • Żel pod prysznic Chocolate & Mint
  • Płyn do kąpieli Chocolate & Mint
  • Torba ekologiczna
  • Bawełniany top


Niezbędnym warunkiem uczestnictwa w konkursie jest:
- bycie publicznym obserwatorem bloga anikowa101.blogspot.com
- udzielenie odpowiedzi na pytanie
W komentarzu (pod tym postem) napisz:
- nick pod jakim obserwujesz bloga
- odpowiedź na pytanie: Dlaczego kochasz czekoladę?

Na komentarze czekam do dnia 21.02.2012 r. (włącznie). Laureatka zostanie wyłoniona po dacie zakończenia. Wygra osoba, która nierutynowo napisze dlaczego kocha czekoladę.
Nagrody i Regulamin konkursu dostępne są pod tym linkiem (KLIK).

Zapraszam serdecznie do zabawy!





Mało Ci? Masz ochotę na więcej i więcej czekoladowych OS?! Napisz zabawny Komixx i wygraj!
Nie czekaj! Klikaj tu: http://www.facebook.com/originalsourcepl i bierz udział w zabawie! Komixx trwa do 19.02.2012 r.


Po udanym dniu sprawdź co się dzieje facebooku! KLIK



Masz ochotę natychmiast spróbować czekolady lub innych wariantów? Nie czekaj i leć do drogerii Rossmann!  -30% na cały OS! Smakowitości w super cenie:
Mydła w płynie -  7,99  5,59
Żele pod prysznic -  9,99  6,99
Płyny do kąpieli -  9,99  6,99

Promocja trwa od 10.02 - 28.02

Czekolada+mięta=rozkosz dla zmysłów

Na moim blogu mogłyście już przeczytać o żelach pod prysznic Original Source. Dokładnie posty dotyczyły raspberry&vanilla milk oraz mint&tea tree. Dzisiaj także trochę o mięcie ale w połączeniu ze słodką czekoladą. 

 Ten wpis dotyczy płynu do kąpieli, który ma oryginalną butelkę. Wygląda jakby był w niej jakiś napój, mleko czekoladowe... Przyznam, że opakowanie bardzo mi się podoba.

 Na butelce widnieje informacja, że nie jest to produkt do spożycia! Oprócz tego można się doczytać, iż można tego produktu używać pod prysznicem lub w kąpieli. Pod prysznicem? To wydaje mi się już trudniejsze do zrealizowania...

 Sam opis płynu brzmi zachęcająco. "Czekoladowa słodycz - bez ani jednej kalorii" coś w sam raz dla mnie :) Czekolada bez kalorii :) 
Cieszy mnie, że producent nie wymyśla, że produkt będzie nawilżał, zostawiał skórę aksamitną, miękką, ujędrnioną itp. itd. Jest to po prostu płyn do kąpieli, który się pokocha albo znienawidzi. 

 Oczywiście od razu po dostaniu się w moje rączki tego produktu o niczym innym nie marzyłam, żeby tylko poczuć to połączenie: słodkości z orzeźwieniem. Przyznam, że moje kubki smakowe nie przepadają za czekoladą i miętą naraz! Nie byłam pewna czy tak łądnie wyglądający produkt przypadnie do gustu mojemu zmysłowi węchu.
Otworzyłam butelkę i poczułam słodką czekoladę z nutką mięty. Zapach mnie oczarował!

 Konsystencja tego produktu jest płynna i lekko kremowa, nie jest gęsta! Bez problemu możemy nalać produkt do wanny.
*W temperaturze innej niż pokojowa, np. produkt przyniesiony prosto z mrozu płyn lekko zmienia swą konsystencję. Jest lekko galaretowaty, bardziej gęsty ale to nie przeszkadza w wydobyciu go z butelki czy też rozpuszczaniu się w wodzie.

 Oczywiście nie mogło się obyć bez zaproszenia tego produktu do wanny. To co mi przeszkadza na etykiecie tego produktu, to brak informacji ile powinno się go wlewać do wanny i trzeba to robić na tzw. "czuja".  Nie wiem czy nie dodałam go do wody za mało czy też za dużo. Piana powstała ale myślałam, że będzie jej ciut więcej. Woda lekko zafarbowała się na kolor brązowy.
Weszłam do wanny i jednocześnie poczułam słodką czekoladę, która "cieszyła" zmysły, odprężała oraz łagodną miętę, która pobudzała. Kąpiel była czymś bardzo przyjemnym. Bardzo trudno mi opisać ten zapach i co się dokładnie czuje podczas takiej uczty dla zmysłów. To trzeba po prostu poczuć! ;) 
Pokochasz albo znienawidzisz ;)

11 lut 2012

Czy żałuję zakupu paletki Sleek?

W tym poście będzie o paletce Sleek - Oh So Special. Jednak nie będzie tu swatchy kolorów cieni, makijaży wykonanych tą paletką ponieważ w sieci można znaleźć tego wiele. Tym razem poznacie moje zdanie na temat tej paletki.


  •  Dlaczego chciałam kupić paletkę cieni Sleek - Oh So Special?Pierwszy raz zobaczyłam tę paletkę na youtube.com później na blogach niektórych z Was. Byłam pod ogromnym wrażeniem kolorów jakie kryła ona w sobie, zwłaszcza tych jasnych. 


  •  Co mnie powstrzymywało od zakupu?Zniechęcił mnie napis na opakowaniu MADE IN CHINA. W koło większość zachwalała ten produkt ale ja pomyślałam, że miałam w życiu złe doświadczenia z rzeczami wykonanymi w tymże kraju i nie chciałabym po raz kolejny wydać pieniędzy w błoto...


  •  Kupiłam. Jakie były moje pierwsze odczucia kiedy paletka trafiła w moje ręce?Paletka jest zapakowana w czarny kartonik, który jest od wewnątrz różowy. Sama paletka na wierzchu ma napis Sleek. Opakowanie jest plastikowe, koloru czarnego. Martwię się czy podczas podróżowania z nią nie pęknie na przykład. Podoba mi się, że nie widać na nim zostawianych odcisków palców. Wygląd zewnętrzny podoba mi się.


  •  Czy byłam rozczarowana rozmiarem?Często czytałam, że ta paletka jest bardzo mała. Oglądając zdjęcia/filmiki nie spodziewałam się wielgaśniej palety, miałam wyobrażenia jaka może być skoro bez problemu mieści się w dłoni. Rozmiar palety nie rozczarował mnie. Właśnie tak ją sobie wyobrażałam. Jest wielkości przypominającej banknot 100 zł.



  •   Czy tak sobie wyobrażałam cienie Oh So Special?Nie! Jak ujrzałam je pierwszy raz, aż oczy mi się zaświeciły. W rzeczywistości są jeszcze piękniejsze niż na zdjęciach! 

  •  Moje pierwsze zetknięcie z cieniami...Jak zobaczyłam cienie to nie chciałam ich ruszać aby nadal robiły wrażenie ale jednocześnie nie mogłam się doczekać jak wyglądają na skórze, na oku. Zaczęłam je dotykać bardzo delikatnie alby ich nie naruszyć. Nie mogłam wyjść z podziwu, że lekkie zetknięcie a mi na palcu został spory, nasycony ślad koloru. 


  •   Do zestawu jest dołączona pacynka, czy jest przydatna?Dla mnie nie. Ale zapewne ma swoje plusy. Jest długa więc na pewno aplikuje się nią dużo łatwiej cienie niż takimi krótkimi. Zauważyłam też, że jej gąbeczki są wykonane z innego materiału niż te tradycyjne. 
  •  Wewnątrz znajduje się lusterko. Co mogę napisać na jego temat?Lusterko jest rozmieszczone pod pokrywką na całej długości. Jest duże. Na pewno przyda się kiedy wyjadę z tą paletą.


  •   Nazwy cieni...Nazwy cieni są umieszczone na folii, która nakrywa cienie. Szczerze to przeszkadza mi ona i ją schowałam. Nazwy nie mają dla mnie większego znaczenia, liczy się dla mnie kolor.



  •   Porównałam je do cieni INGLOT. Dlaczego?Jak zobaczyłam brązy: THE MAIL i BOXED to tak jakbym już je u siebie gdzieś widziała. Są one bardzo podobne do mojego ostatniego zakupu z INGLOTA. W rzeczywistości różnią się o jeden, dwa tony.


Porównałam je na ręce. Dwa kolory wyszły obok siebie bardzo podobnie. Zauważyłam różnicę podczas aplikacji. Cienia Sleek lekko dotknęłam i od razu uzyskałam zadowalający kolor. Przy cieniu INGLOT dłużej musiałam go dotykać aby przenieść pożądany odcień na skórę. Po za tym cienie INGLOT bardzo się kruszą przy nakładaniu. W palecie INGLOT panuje duży nieład przez to jakie są kruche.


  •  Jak jest z trwałością cieni Sleek?Kiedy wykonałam swój pierwszy makijaż tymi cieniami, bałam się, że mimo tego, iż wcześniej nałożyłam bazę to mój "look" oka będzie nietrwały. Po ok. 6 godzinach wróciłam do domu i dokładnie przyjrzałam się oku. Cienie nadal znajdowały się tam gdzie je nałożyłam. Kolor nie "wyblakł". Jestem mile zaskoczona trwałością cieni Sleek.


  •  Jakie makijaże można wykonywać tą paletką? Paleta zawiera matowe i perłowe cienie. Ma stonowane jak i mocniejsze kolory. Najczęściej wykonuję nią makijaż dzienny. Najbardziej do gustu przypadł mi odcień BOW i PAMPER. Uwielbiam odcienie matowe i to ich najczęściej używam. Jeśli chcę uzyskać mocniejszy makijaż wówczas mój pędzelek zatapia się w cieniu CELEBRATE. Fenomenalny kolor. Dla mnie to taka Chery Coke czyli ciemny cień mieniący się na odcienie fioletu, różu, wiśni. Wiem jedno - możliwości na przeróżne makijaże jest tysiące. 


  •  Czy cena za taką paletę jest odpowiednia?Ja swojego Sleeka zamówiłam na allegro.pl. Zapłaciłam za nią dokładnie 27 zł 50 gr. Wychodzi ok. 2,30 zł za jeden cień. Uważam, że to bardzo odpowiednia cena za tak napigmentowane cienie o tak zróżnicowanych kolorach.


  •  Czy żałuję, że kupiłam Oh So Special?Żałuję, że tak długo zastanawiałam się nad jej kupnem. Ostatnimi czasy tylko jej używam aby wykonać sobie makijaż. Spisuje się świetnie. Zastanawiam się, którą teraz paletę Sleek zakupić?

10 lut 2012

Podaruj mi trochę słońca...

Zima. Mróz. Śnieg. Słońce mało dostępne. I co tu zrobić, żeby nie stapiać się z białą ścianą? Ja należę do osób bladych, bardzo bladych. Latem, na słońcu moja skóra z trudem łapie opaleniznę. W solarium podobnie, dlatego nawet już nie odwiedzam tego miejsca bo i tak nie dało się zauważyć efektów po kilku sesjach. Moja ostatnia nadzieja, aby mieć skórę muśniętą słońcem jest w balsamach brązujących. Z samoopalaczy także zrezygnowałam bo to bardzo ryzykowne ze względu na możliwość pojawienia się plam przez nierówne nałożenie. Owszem balsamy też mają tą wadę ale jakoś łatwiej mi je usunąć w razie jakiejś wpadki.
Miałam styczność z kilkoma balsamami brązującymi. Zazwyczaj kojarzą mi się ze smrodem, opalenizną marchewkową, smugami albo szybkim zmywaniem: stoję przed wejściem pod prysznic - jest piękna opalenizna, wychodzę spod prysznica - blada skóra. Czy osoby blade muszą mieć takie nieudogodnienia? Nie dość, że ciężko mi znaleźć podkład to nawet opalenizną nie mogę się cieszyć? O nie, nie, nie! Natrafiłam w internecie na pewien balsam, który rzekomo nie śmierdzi i nie zostawia smug. Oto dziś na moim blogu on!

 Dane:
Produkt: Lirene - balsam brązująco-ujędrniający (jasna karnacja)
Marka: Eris (Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris)
Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 12 zł
Dostępność: Rossmann, Natura, inne

 Opakowanie:
Wysoka tuba w ładnym kolorze brązu mieniąca się na złoto. Patrząc na nią aż chciałoby się mieć taką opaleniznę. Wiele zawartych informacji (czyt. wiele obietnic). Sama butelka jest bardzo poręczna - łatwo z niej wydobyć produkt.
 Otwieranie/zamykanie:
Nie ma z nim problemu. Nie jest tak, że zatrzaśnie się za mocno i muszę się z nim męczyć, aby je otworzyć. Podoba mi się także dynks, przez który wydobywa się balsam. Jak dla mnie jest w sam raz! Mam pewność, że produktu na pewno nie wydobędzie się za dużo, mogę odpowiednio dozować ilość. Zauważyłam też, że wokół dynksu nie ma brązowych, zaschniętych plam, które mogłyby : "odpychać" co zdarzało  mi się przy innych produktach tego typu.
 Konsystencja:
Lekki balsam, który bardzo dobrze się rozprowadza. Podoba mi się, że szybko się wchłania. N plus jest także to, że nie zostawia plam na ubraniach, czy pościeli.








 Zapach:
Na pewno dużo przyjemniejszy od innych balsamów brązujących. Wyczuwalna lekko kawka ze śmietanką jednak w tle czuć ten typowy smrodek dla produktów brązujących. Na szczęście nie jest on bardzo mocny i po nałożeniu produktu, nie marzymy aby się go jak najszybciej pozbyć przez nieprzyjemny zapach.
 Obietnice producenta:

  • "..stopniowo tworzy naturalną i delikatną opaleniznę... Stworzony specjalnie dla potrzeb jasnej karnacji" Tak, zgadzam się. Nakładam go raz dziennie, kilka razy w tygodniu. Tworzy stopniowo bardzo delikatną, naturalną opaleniznę. Idealnie współgra z moją jasną karnacją. Osoby, które oczekują natychmiastowej, mocnej opalenizny będą niezadowolone.
  • "kompleks Slim, (...) wyszczupla i ujędrnia skórę" Nie wiem ile musiałabym zużyć takich opakowań aby tak było. Wydaje mi się trochę śmieszne, że ma to niby robić balsam brązujący...
  • "Delikatna konsystencja szybko się wchłania, bez efektu smug" Dokładnie tak! Jestem zachwycona tempem wchłaniania, dzieje się to bardzo szybko. Bez efektu smug? Również prawda. Nie zostawia także zacieków i nie zmywa się po prysznicu/kąpieli. Świetnie działa! Nie podrażnił mojej skóry, być może to temu balsamowi brązującemu pozostanę wierna.












Moja ocena końcowa:

8 lut 2012

Mój sekret to puder transparentny

 Przyszła pora na moje odkrycie 2011 roku. Tym razem przedstawię Wam puder transparentny od My secret. Już na wstępie napiszę, że pudrem jestem zachwycona!

Dane:
Marka: My secret
Pojemność:
12 g
Cena: 11,99 zł
Dostępność: Drogerie Natura

 Opakowanie:
Plastikowy słoiczek, przez który widoczny jest puder. Nakrętka czarna z ładnym mieniącym się na różowo-fioletowo napisem. Odkręcałam pokrywkę już wiele razy i uważam, że jest wytrzymała nie nadłamała się ani razu.

 Wnętrze:
Nowy puder zabezpieczony wewnątrz folią, którą się odkleja. Słoiczek zawiera wewnątrz "sitko" z dużymi otworami, przez które wydobywa się puder. Wystarczy raz szybko odwrócić opakowanie do góry nogami aby móc aplikować puder.

 Konsystencja:
Puder jest sypki. Łatwo się go nabiera i rozprowadza po twarzy (ja to robię pędzlem). W kolorze jest lekko cielisty.

Obietnice producenta:
  • sypki - Tak, bardzo drobno zmielony
  • lekki - Tak
  • zmatowienie i wykończenie makijażu - Tak, doskonałe
  • kryje niedoskonałości - Słabo
  • idealnie łączy się z podkładem jednocześnie go utrwalając - Tak, bardzo długo utrzymuje się na twarzy, świetnie łączy się z podkładem nie przyciemniając go.
Ponadto: 
  • nie wybiela, ani nie przyciemnia twarzy
  • nie podkreśla suchych skórek, drobnego meszku włosowego (trzeba tylko uważać by zbyt dużo go nie nałożyć na twarz! wówczas uzyskamy naturalny efekt na twarzy.)
  • nie wysusza cery

Minusy?:
  • na początku miałam problem z jego wydobyciem ale trochę wprawy i jest O.K
  • dziurki wewnątrz opakowania są ciut za duże lub powinno ich być mniej, może się zdarzyć, że pudru wydobywa się zbyt dużo
  • kiedy wydobywa się zbyt dużo pudru, wówczas nabierzemy go zbyt dużo na pędzel, nadmiaru trzeba się pozbyć co może wpływać, na jego ubywanie ale mimo wszystko bardzo wydajny! Używam go już ponad 2 miesiące i dna jeszcze nie widać :)
Wg mnie trochę pracy z tym pudrem, wprawy i te minusy można zniwelować ;)

Kiedyś byłam przeciwna pudrom sypkim, teraz nie wyobrażam sobie bez My secret mojego makijażu. Cena jak najbardziej przyjazna dla mojego portfela - 12 zł, a używam go i używam.  Dostosowuje się do mojego odcienia, więc nic innego mi nie pozostaje jak cieszyć się pięknym, naturalnym makijażem. Do używania polecam jakiegokolwiek pędzla do pudru. Dobrze się nim nakłada i rozprowadza ten produkt.
Jak dla mnie REWELACJA!


Zobacz jak używać pudru sypkiego: KLIKNIJ TUTAJ

5 lut 2012

Rzeczy, przez które chudnie portfel...

Zakładając bloga miałam założenie przedstawiać na nim tańsze rzeczy. Uważam, że np. kosmetyki z niższej półki cenowej nie są wcale złe! Często zdarza mi się odłożyć pieniądze aby zakupić coś droższego. W tym poście chciałam właśnie przedstawić trzy rzeczy, w które zainwestowałam. Czy żałuję zakupu i wydanych pieniędzy? Same zobaczcie:

Szczotka do włosów
 Tej szczotki chyba nie muszę przedstawiać? To oczywiście słynne TANGLE TEEZER. Jak ją pierwszy raz zobaczyłam pomyślałam: Jak można wydać tyle pieniędzy na jakiś plastik? Przecież szczotkę do włosów można kupić już za ok. 5 zł.
Zaczęłam się zastanawiać nad jej zakupem kiedy dowiedziałam się, że włosy są rozczesane już za pierwszym pociągnięciem. Obejrzałam też kilka filmików na youtube z jej udziałem i postanowiłam że przygarnę tą plastikową szczotkę. Zamówiłam ją na allegro. Od razu jak do mnie przyszła wypróbowałam ją. Oczarowała mnie i wymieniłam stary model na tę szczotę. Ma wiele zalet ale wady także dostrzegłam:

Plusy
  • Rozczesywanie włosów za jej pomocą jest o wiele szybsze niż w przypadku tradycyjnej szczotki.
  • Włosy mniej się puszę.
  • Przeczesywanie wilgotnych włosów jest bezbolesne i bez szarpań.
  • Dobrze się ją trzyma. Nie wypada z ręki.
Minusy
  • Włosy przy czesaniu za pomocą tej szczotki także wypadają i pozostają pomiędzy plastikowymi ząbkami.
  • Trzeba uważać z nią w trakcie podróży aby plastikowe ząbki się nie powyginały.
Czy żałuję zakupu?
Nie! Żałuję, że tak długo się zastanawiałam nad jej zakupem. Czesanie włosów tą szczotką jest o wiele przyjemniejsze!
Dodam jeszcze fakt, że mój młodszy brat też się jej nie boi. Ma on lekko kręcone włosy - dosłownie jak ten amorek:  AMOREK (klik obok i zobaczysz amorka ;) Do tej pory na widok grzebienia i szczotki uciekał. Tą szczotką często czesze się sam i bez zmuszania.


Pędzel do podkładu
 W jednym z postów pytałam Was jaki pędzel polecacie do rozprowadzania podkładu. Padło wiele odpowiedzi ale najwięcej razy pojawiła się nazwa HAKURO. Wówczas m.in. zakupiłam właśnie ten pędzel, a dokładniej H50S. Myślę, że w porównaniu z innymi pędzlami to ten wcale nie wypada tak drogo. Jego również zamówiłam przez allegro. Oto co mnie w nim zachwyciło:

Plusy
  • Bardzo miękkie włosie!
  • Wygodny w trzymaniu.
  • Świetnie radzi sobie z rozprowadzaniem podkładu płynnego.
  • Włosie nie wypada.
  • Włosie po praniu jest jak nowe: miękkie, nie zdeformowane.
Minus
  • Trudno się go "pierze" przez jego zbite włosie.

Czy żałuję zakupu?
Zdecydowanie NIE! Dawno nie miałam tak dobrego pędzla. Rozprowadzenie nim podkładu to bajka! Na pewno kupę także inne pędzle HAKURO.


Perfumy
 Na zdjęciu ESCADA - Incredible me. Tutaj nie chodzi mi dosłownie o nie tylko ogólnie o perfumy. Zazwyczaj wydaję większą ilość pieniędzy na pachnidła. Osobiście uważam, że te z niższej pólki cenowej także ładnie pachną i mają moce, a niektóre nawet bardzo trwałą woń. Próbowałam z tańszymi ale niestety nie sprawdzają się one u mnie. Często przez  te tańsze perfumy boli mnie głowa i tylko dlatego inwestuję w te droższe. ESCADA jest jednym z moich ulubionych.

Plusy
  • Nie boli mnie przez ich woń głowa.
  • Ich zapach utrzymuje się bardzo długo na ciele.
  • Ładne opakowanie i flakonik.
Minus
  • Cena. Na widok ceny niektórych perfum włosy mi stają dęba. 

Czy żałuję zakupu?
Nie, kiedy wybiorę zapach odpowiedni dla siebie. Uważam, że ESCADA idealnie pasuje do mnie, do mojej osobowości. Bardzo lubię kiedy perfumy są lekko wyczuwalne i stają się częścią mnie.


Czy Wy także macie rzeczy/rzecz, na którą wydałyście większą sumę pieniędzy? Żałujecie zakupu czy może nie? 


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...