27 cze 2011

Żel rozświetlający Very Me

 Zacznę od krótkiej historii jak ten produkt znalazł się u mnie. Pewnego dnia, w czasie przerwy moja koleżanka krótko pochwaliła ten artykuł, że jest bardzo dobry i ujednolica się z twarzą. Pomyślałam, że szukam czegoś takiego i bez zastanowienia zamówiłam Very Me nie przeglądając nawet katalogu Oriflame. Po kilku dniach otrzymałam towar a zapłaciłam za niego 13 zł. (W cenie regularnej kosztuje 19,90zł).
 Jakie było moje zdumienie jak wróciłam do domu i przeczytałam, że to żel rozświetlający. Byłam przekonana, iż to będzie podkład. Na opakowaniu jest również wspomniane, że nadaje cerze brzoskwiniowy połysk. Wtedy przeraziłam się. Dodatkowych informacji brak. Ciut więcej można znaleźć na stronie Oriflame. (klik na Oriflamei już tam jesteś)
 Zrobiłam małego swatch'a na ręce i przeraziłam się jeszcze bardziej. Pomyślałam tylko: "To zawiera drobiny! O nie! O nie! Nie chcę wyglądać jak kula dyskotekowa..." Jednak zaryzykowałam i w pewien weekend kiedy wiedziałam, że nie będę wychodzić z domu użyłam tego produktu pokrywając twarz.
 Very Me to nie krem, jest to dziwnie lekki żel. Wystarczy niewiele aby pokryć całą twarz. Dobrze się go rozprowadza. Przyjemnie pachnie jednak nie wyczuwam w nim brzoskwiń. Po nałożeniu liczyłam trochę na efekt glow jednak tego nie ujrzałam. Jednak nie było tak źle. Używam go na całą twarz bez podkładu (można też zastosować z innym podkładem) lub rozsmarowując go tylko na kościach policzkowych dla rozświetlenia ich.


Jaki efekt utrzymuję na skórze po nałożeniu żelu Very Me:-ładnie łączy się z moim odcieniem twarzy nie robiąc z niej brzoskwini-naturalnie rozświetla moją twarz
-ma lekką konsystencję dzięki czemu nie tworzy maski na twarzy
-buzia jest zupełnie inna niż po podkładzie w kremie, po nałożeniu jakby bardziej odświeżona
-trzyma się cały dzień
-lekko nawilża skórę

UWAGA! Uważam, że Very Me jednak nie przypadnie każdemu do gustu. U niektórych może wyjść efekt pomarańczowej twarzy (tak mi się wydaje). Niektórym osobą mogą nie przypaść do gustu drobinki mimo tego, że są bardzo drobniutkie (nie jest to typowy brokat wymieszany z kolorowym żelem). Dla innych efekt rozświetlenia może też być minusem. Very Me firmy Oriflame jest dostępny w dwóch odcieniach. Ja posiadam wersję light i jestem zadowolona mimo, że od pierwszego wejrzenia nie zrobił dla mnie wrażenia. Na lato sprawdza mi się bardzo dobrze. Myślę, że znajdą się zwolennicy i przeciwnicy tego produktu. Co kto lubi... ;)

[P.S. Jest to dopiero moja trzecia rzecz z tej firmy. :P ]



*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

25 cze 2011

Bal maskowy...

Zapraszam was dziś na bal maskowy z firmą Ziaja.

 Jestem fanką firmy Ziaja. Bardzo lubię ich produkty. Dobrze działają i są w niskiej cenie. Zatem przetestowałam ich maseczki. Niestety nie wszystkie się u mnie sprawdziły ale niektóre zostały moimi ulubieńcami. Zapraszam do mojej opinii.

Maseczki są pakowane w saszetki. Ich pojemność to 7ml. Każdą z nich nakładałam rękami, a zmywałam suchymi ręcznikami papierowymi, następnie myłam twarz. Są bardzo miłe w konsystencji - taka lekka glinka. Bez problemu każdą z nich się rozprowadzało. Każdą z nich nakładałam na jeden raz pokrywając grubo twarz glinką. Pozbywałam się jej po ok. 15 minutach tak jak nakazał producent. Na początku wyciąganie maseczki ze środka jest dobre niestety kiedy chciałam wydobyć resztki trochę się ubabrałam przy tym, Mają miły zapach. Glinki są koloru odpowiadającej jej działaniu. Żadna z masek nie spowodowała u mnie podrażnienia czy też pieczenia. Nie tworzą na twarzy skorupy. Koszt jednego opakowania to ok. 1.20 zł - 1.50 zł w zależności gdzie ją kupujemy. Są dostępne m.in. w Rossmannie, SuperPharm, a nawet w niektórych sklepach osiedlowych.
A teraz słów kilka co myślę o każdej z maseczek. W celu zapoznania się z opisem produktu proponuję kliknąć na zdjęcie (wówczas się powiększy) lub zapraszam na stronę producenta <-klik i zostajesz tam przeniesiony.

Maska regenerująca - z glinką brązową
 Ładnie zregenerowała moją skórę. Po użyciu moja twarz była gładsza, miła w dotyku. Jej obłędny zapach miło relaksuje. Efekt ten zauważyłam również na drugi dzień po zastosowaniu.
 Moja ocena: 4

Maska dotleniająca - z glinką czerwoną

Poczułam gdy miałam maskę na twarzy i po zmyciu jej, że moja skóra oddycha. Skóra była wygładzona, miękka i miłą w dotyku jednak żadnych spektakularnych efektach "po" nie zauważyłam
 Moja ocena: 3,5

Maska kojąca - z glinką różową

 To jest mój faworyt wśród z maseczek z Ziaji. Nałożyłam ją kiedy po całym dniu chodzenia w słońcu moja twarz była cała czerwona. Zmywając ją myślałam, że nadal będę wyglądać jak "burak". Jakie było moje zdziwienie kiedy zaczerwienienie zniknęło. Używałam jej już nieraz i niektóre małe zaczerwienienia od nieprzyjaciół, którzy czasami pojawiają się na twarzy również niweluje. Jest to mój ulubieniec i tą maseczkę na pewno kupię jeszcze nieraz.
 Moja ocena: 5

Maseczka oczyszczająca - z glinką szarą

 Celem tej maseczki jest oczyszczanie - niestety tego nie zauważyłam. Ładnie wygładza i tyle. Nie zmniejsza wydzielania sebum, skóra nie staje się bardziej matowa, nawet nie likwiduje małych zaczerwienień,
 Moja ocena: 1,5

Maska nawilżająca - z glinką zieloną

 Słyszałam klika dobrych opinii na jej temat dlatego podeszłam do niej przyjaźnie. Kolor jest mało zielony, bardziej przypomina pastę do zębów. Po nałożeniu poczułam miłe odświeżenie. Bardzo rozczarowałam się tą maseczką. Ona jest nawilżająca? W ogóle tego nie zauważyłam. Moja skóra jaka była przed aplikacją taka też była i po. Nie zauważyłam żadnego nawilżenia ani oczyszczenia. Skóra została tylko gładka i odświeżona po zmyciu. Niestety tej maseczki ponownie nie kupię.
 Moja ocena: 2

Maska anty-stres - z glinką żółtą

 Wypróbowałam tej maseczki po ciężkim dniu kiedy naprawdę dopadł mnie stres. Niestety mojego napięcia nie zlikwidowała. Jednak miły zapach miło odprężył ale na krótko. Po zmyciu skóra była gładka, miła w dotyku. Nawet bardziej oczyściła od maski oczyszczającej. Ładnie wyrównała koloryt skóry.
 Moja ocena: 4

A teraz trochę z innej beczki. Również maseczka firmy Ziaja jednak w tubce i co za tym idzie milsze wydobywanie produktu z środka.
Tin tin - maseczka antybakteryjna
 Opakowanie jest pojemności 60 ml. Sama maseczka ma konsystencję żelową. Miło się ją nakłada i rozprowadza. Nie pozostawia skorupy ani nie zasycha. Tak jak w maseczkach z saszetki najpierw zmywałam ją na sucho papierowym ręcznikiem a następnie twarz myłam pod bieżącą wodą. Jest wydajna. Zostawia skórę bardziej nawilżoną i oczyszczoną niż maski w saszetkach. Jednak co do ograniczania rozwoju bakterii czy zapobieganiu powstawaniu zmian trądzikowych nie umiem się wypowiedzieć. Może gdybym stosowała ją regularnie zauważyłabym jakieś zmiany w tym kierunku.
Moja ocena: 3,5

Legenda do oceny:  1 - okropna; 2 - słaba; 3 - średnia; 4 - dobra; 5- bardzo dobra
*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

22 cze 2011

Efekt crackle! za pomocą pękacza z Golden Rose

A oto dziś przedstawiam wam lakier pękający Golden Rose nr 04 (różowy).

 Lakier kupiłam w zwykłej drogerii. Był zapakowany w pudełeczko, na którym była m.in. instrukcja jak się posługiwać tym oto cudem. Jak to wyglądało można zobaczyć na stronie Golden Rose <- klik i jesteś na stronie
A co myślę o samym pękaczu? Widzę minimalną różnicę między lakierem pękającym z Golden Rose a tym z IsaDory. Ten różowy wolniej schnie. Ma też cieńszy pędzelek. No i cena. Ja swojego graffiti kupiłam za 12 zł, jest to duża różnica. Co do samego efektu to dużej różnicy nie ma. "Wzór" układa się podobnie.
Czy kupię ponownie lakier pękający ponownie? Tak. Zwłaszcza, że jest spora gama kolorów do wyboru. (Można zobaczyć w linku, który podałam powyżej, wystarczy kliknąć na słowo Golden Rose zdjęcie wyżej.)

Jako bazę mam biały lakier z Safari, o którym wspominałam TUTAJ <- tylko klikasz na TUTAJ i już tam jesteś

*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.

*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.


20 cze 2011

anikowa w kąpieli...

Nie, nie zobaczycie mnie w wannie. Dzisiaj zaprezentują wam się artykuły, które towarzyszą mi w kąpieli i te, które mi się w ogóle nie sprawdziły. No to zaczynamy. Podzieliłam je na takie trzy kategorie:

I. Produkty, których używam zawsze i bardzo je lubię.

 1. Myjka siatkowa - bardzo ją lubię. Jest to już któraś moja z kolei. Używam ich już od paru dobrych lat. Zawsze trafiam na te, które są solidnie wykonane. Jeszcze żadna mi się nie rozpadła - są nie do zdarcia. Wymieniam je ze względów higienicznych. Podczas mycia nie podrażniają mojej skóry a lekko ją masują. Dobrze pienią mydło i usuwają zanieczyszczenia.  Szybko schną. Na dodatek są w przystępnej cenie lub też czasami dodawane gratis to jakiegoś zakupu.

 2. Szczotka do masażu For your beauty - chyba dobrze wam znana. Najczęściej używam jej do nóg a zwłaszcza do ud. Jej włosie dobrze radzi sobie z martwym naskórkiem a gumowe wypustki miło masują ciało.   Wydaje mi się, że nie mam problemu z cellulitem i może to właśnie dzięki niej. Moim zdaniem jest idealna do walki z cellulitem. Oprócz tego po zastosowaniu jej nogi są jedwabiście gładkie.

 3. Gąbeczka do twarzy - czego bym nie używała do mycia twarzy zawsze do niej wracam. Początkowo używałam jej z samą wodą ale bardzo dobrze sprawdza mi się z żelami, mydłami jak i różnymi mleczkami. Łatwo wypłukuje się z niej resztki produktu. Uwielbiam również używać jej do usuwania kosmetyków z twarzy. Wygodna w trzymaniu, jest wielkości dłoni. Należy ją namoczyć w ciepłej wodzie. Jest delikatna, miękka i elastyczna. W kontakcie z wodą gąbeczka mięknie, po wysuszeniu twardnieje  co wynika z jej naturalnych właściwości. U mnie ten produkt sprawdza się bardzo dobrze. Jest bardzo wytrzymała a co najważniejsza w przystępnej cenie.

 4. Pumeks kosmetyczny - najzwyklejszy jaki możemy dostać za najniższą cenę. Lekki i poręczny. To on najbardziej sprawdza mi się przy moich stopach, a zwłaszcza piętach. Ładnie je wygładza. Wymienię go tylko wtedy gdy znajdę coś o wiele lepszego od niego.

 5. Szczoteczka do paznokci - dla niektórych zbędna ale ja uwielbiam ten artykuł. Idealnie usuwa bród spod i wokół paznokci. Kolejna rzecz, z którą się nie rozstaję.

 6. Płyn do kąpieli - na zdjęciu ten z Rossmanna. Używam różnych dobrze się pieni a ja lubię pianę w kąpieli :) Po za tym jest ekonomiczny i wydajny.


II. Produkty, których używam okazjonalnie - dla urozmaicenia kąpieli.

 1. Sól do kąpieli - używam jej bo odtruwa organizm i działa pobudzająco oraz zapewnia ukojenie dla ciała. Chociaż nie jestem fanką soli do kąpieli od czasu do czasu ich używam ze względu na zawartość ich mikroelementów, które dobrze działają na organizm.

 2. Olejek w kulce - nic specjalnego. Uważam, że nie nawilżają ani nie wygładzają mojej skóry. Ale ładnie wyglądają w wannie :) Dlatego gdy je dostaję (nigdy ich nie kupuję, najczęściej dostaję je gratis do zakupionych produktów) lubię je wrzucić do wody.

 3. Płatki mydlane - w moim przypadku kolejne z cyklu nic nie robiące dla skóry. Ale tak ja przy poprzednich, lubię je wrzucić do wody dla urozmaicenia kąpieli.

 4. Różyczki mydlane - nic nie robią dla skóry ale pięknie wyglądają pośród piany. Dla pełnego relaxu lubię użyć kilku. Ładny mają zapach.

 5. Kaczuszka do kąpieli - bardzo lubię kiedy pluska się wraz ze mną. :)


III. Produkty, które nie sprawdziły się na mojej skórze.

 1. Gąbka do ciała -  Zwykła gąbka do ciała. Ta na zdjęciu dwustronna (z drugiej strony szorstka, "masująca"). Dobrze myje oraz spienia mydło, ja jednak wolę swoją "siatkową".

 2. Gąbka kwiatek -  moim zdaniem to pomyłka. Nic nie robi tylko ładnie wygląda. Leży u mnie w łazience jako ozdoba :)

 3. Rękawiczka peelingująca - niestety u mnie się nie sprawdziła. Moje ciało po jej użyciu nie jest w ogóle wygładzone. Jest tania jednak ja pozostaję przy peelingach "własnej roboty" lub tych od różnych producentów. Np.: KLIK.

 4. Szczoteczka do mycia twarzy z L'Oreal - dołączona do żelu z tej firmy. Skusiłam się na kupno tego produktu po przeczytaniu wielu recenzji. Owszem myje delikatnie ale nie padłam na kolana po użyciu jej i przejrzeniu się w lustrze. Liczyłam na coś więcej. Ja wolę swoją gąbeczkę. Ale podoba mi się bardzo przyssawka z drugiej strony :)

 5. Tarka do stóp - poręczna, szkoda tylko, że nie wygładza pięt. Choćbym nie wiem jak nią ścierała stopy nie widzę różnicy przed a po...

6. Żel do kąpieli w mini opakowaniach - Opakowania są zabawne. Żele są różne dodające blasku, tworzące pianę, relaxujące itp. itd. Dostaję je także gratis do zakupów w sklepie. Jednak w ogóle nie działają, a obietnice zawarte na opakowaniu się nie sprawdzają. Wyglądają fajnie i trzymam je przy gąbce - kwiatku w łazience.

To na tyle w tym poście. ;) A czy Ty masz jakiś swój ulubiony produkt, z którym się nie rozstajesz podczas kąpieli? Może polecasz coś co wywołało u Ciebie dobre wrażenie?  

16 cze 2011

W malinowym sadzie...

 DANE:
Producent: Joanna
Produkt: Peeling do ciała gruboziarnisty
Zapach: Soczysta malina
Pojemność: 200 ml
Cena: 8-9 zł
 



Skład: aqua, polyethylene, sodium laureth sulfate, glycerin, cocamidopropyl betaine, parfum, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, disodium laureth sulfosuccinate, coco-glucoside, glyceryl oleate, xanthan gum, triethanolamine, polyquaternium-7, disodium EDTA







Czy czuć fascynujący aromat soczystej maliny?
Jak dla mnie pachnie słodką landrynką malinową. Soczystej, świeżo zerwanej z krzaka maliny w tym produkcie nie wyczuwam. Po wyjściu z wanny zapach nie utrzymuje się na skórze.

Jaką ma konsystencję ten produkt?
Jest to... żel z drobinkami. Jak na peeling jest dosyś wodnisty. (Na jednym ze zdjęć można zauważyć, że produkt wydobywa się z opakowania. Nic nie naciskałam a on po prostu zaczął sam wypływać...)

Czy doskonale usuwa zanieczyszczenia?
Owszem, radzi sobie bardzo dobrze z zanieczyszczeniami.

Czy sprawia, że moje ciało jest doskonale wygładzone i odświeżone?
Dość dobrze "ściera" moją skórę. Nawet lepiej niż znane mini peelingi z Joanny. A co do odświeżenia. Hmm... Po każdej kąpieli/prysznicu czuję się odświeżona więc ten peeling tego nie zmienia.

Czy opakowanie jest poręczne?
Tak. Wygodne w trzymaniu. Ma fajny kształt. Otwieranie jest na dole dzięki czemu nie ma też dużego problemu z wydobyciem produktu.

Czy produkt jest wydajny?
Jest na pewno bardziej wydajny od peelingu Naturia z Joanny.

Czy produkt wysuszył moją skórę lub podrażnił w jakiś sposób?
Nie.

Czy zamienię tą "owocową świeżość" na coś innego?
Chętnie wypróbuję inne peelingi z tej serii jak i z innych firm. Myślę, że będę chciała czasami do tego powrócić.






Uważam, że peeling dobrze spełnia swoją funkcję, jest wydajny i ładnie pachnie. Ja do peelingowania swego ciała najczęściej używam właśnie produktów z Joanny.




CZY WIESZ ŻE?
Wmasowanie peelingu w suchą skórę przed wejściem pod prysznic wygładzi ciało lepiej niż użyty na mokro.


14 cze 2011

Profesjonalna stylizacja włosów w domowym zaciszu?

Tym razem podzielę się z wami moją opinią produktu do włosów. A jest to.... SYOSS - HEAT PROTECT.



OPIS produktu
Wysoce skuteczne formuły stworzone przy udziale i stosowane przez fryzjerów. Spray stylizujący Heat Protect dla idealnie prostych włosów. Chroni włosy przed wysoką temperaturą oraz sprawia, że stają się proste, gładkie i pełne blasku. Zawiera składniki chroniące przed wysoką temperaturą do 200 st. Celsjusza. Zapewnia doskonałą kontrolę gładkości włosów. Wygładza włosy i redukuje puszenie się kręcących się włosów. 

SKŁAD produktu
Aqua, Alcohol denat, VP/VA Copolymer, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein, Cetrimonium Chloride, Hydrolyzed Silk, Butylene Glycol, Phosphoric Acid



MÓJ opis:

Zacznę od tego co widać na pierwszy rzut oka czyli OPAKOWANIE
Buteleczka o pojemności 250 ml jest koloru czarnego (zresztą jak większość produktów tej marki). Opakowanie jest poręczne. Plusem dla mnie tutaj jest blokada "zabezpieczająca" wydobywanie się produktu; otóż kiedy przesuniemy mały, biały "dynksik" na słowo OPEN dopiero wtedy wypryskamy spray. Podoba mi się również "zgrabny" spryskiwacz.

Co w środku czyli PRODUKT
Jest to spray. Kiedy "psikamy" sobie nim włosy za jednym razem wydobywa się mała mgiełka z mnóstwem jakby "kropelek". Stwierdzam, że przy wydobywaniu się tak wielu "kropelek" produkt jest wydajny.

KONSYSTENCJA produktu
Jak dla mnie jest to woda wymieszana z lakierem do włosów. Trochę dziwnie to brzmi... ale takie mam odczucie. Kiedy wypryskałam sobie kiedyś na rękę ten produkt to w pierwszym odczuciu miałam lepką dłoń jednak po chwili to uczucie minęło. Włosy przez niego mi się nie lepią ani nie plączą lecz myślę, że osoby, które mają problem z "plączącą" się fryzurą ten produkt nie ułatwi im rozczesania...

Jaki jest jego ZAPACH ?
Jego woń nie jest odrzucająca lecz też nie jest przyjemna. Mój nos odczuwa w tym produkcie mieszankę kleju szkolnego z alkoholem! W skrócie: zapach, którego nie ma się ochoty wąchać.





A teraz coś na co liczymy najbardziej tzn. OBIETNICE PRODUCENTA
Spray jest głównie chroniący nasze włosy przed wysokimi temperaturami. To najtrudniej mi stwierdzić.. Może chroni, może nie. Nie wiem jak to wygląda jakbym spojrzałą teraz w strukturę swojego włosa... Po drugie - notatka na opakowaniu informuje, że nasze włosy będą proste. Owszem, przy regularnym stosowaniu moje włosy coraz bardziej się "naprostowują". Coraz rzadziej sięgam po prostownicę. Po trzecie: nasze włosy będą gładkie - hmmm... ten spray w moim przypadku tego nie spowodował. Po czwarte: po użyciu nasze włosy będą pełne blasku. Co? Blasku po użyciu tego spray'u do dnia dzisiejszego nie ujrzałam. Po piąte - produkt ten spowoduje, że nasze włosy wygładzą się i zredukuje puszenie naszych kręcących się włosów. Szczerze to znam lepsze produkty sprawdzające się w tej obietnicy. Może trochę mniej mi się puszą włosy ale nie zredukował on mojego puszenia do tego stopnia abym była zadowolona.

Co produkt ZROBIŁ jeszcze z moimi włosami a producent o tym nie wspomniał...
Spotkałam się z opiniami, że spray SYOSS przetłuszcza włosy. Mi tego nie zrobił. Ale po regularnym stosowaniu przsuszył je! Teraz niestety trudno mi je doprowadzić do normalnego stanu... Ktoś mi poradził żebym stosowała go tylko na mokre włosy. Ja tak robię zawsze a i tak wysuszył moje włosy. Raz wypróbowałam go na suche, wtedy fryzurę ułożył bardzo dobrze ale z suchymi włosami było jeszcze gorzej. Największa zasługa suchych włosów jest dzięki alkoholowi w składzie na bardzo, bardzo wysokim miejscu.

Co teraz zrobię JA ?
Póki co męczę się z tym produktem bo mam nadzieję, że podczas stylizacji suszarką/prostownicą chroni moje włosy. Szukam jakiegoś nowego produktu, który zastąpi mi SYOSS - HEAT PROTECT. Ten produkt jak dla mnie ma robić za dużo a nie robi nic. Szukając nowego produktu patrzę aby chronił moje włosy przed wysoką temp., a nie żeby je prostował, wygładzał itd.  Raczej nie włożę spray'u SYOSS ponownie do koszyka w sklepie.

Czy jego CENA jest wysoka?
Zapłaciłam za niego 15 zł. Moim zdaniem to nie bardzo dużo jak na produkt podobno profesjonalny ale dzisiaj uważam, że przepłaciłam skoro produkt nie zdziałał za dużo, a nawet pogorszył stan mojej fryzury...


PROFESJONALNA STYLIZACJA WŁOSÓW, NA KTÓRĄ MOŻESZ SOBIE POZWOLIĆ.
To jedno z głównych haseł tej marki. Owszem produkty te nie są drogie, ale czy są profesjonalne? Fryzjerzy używają ich w salonach? Jak oni to robią? Ja jestem tą marką zawiedziona! Chociaż po pierwszym użyciu, drugim byłam bardzo zadowolona. Myślałam, że będzie to mój ulubieniec. Jednak przy regularnym stosowaniu artykułu nie da się z nim pracować. Zwłaszcza z tym alkoholem zawartym w nim.

Czy WY używałyście jakiegoś produktu z SYOSS? Jesteście zadowolone czy wręcz przeciwnie?

13 cze 2011

Sopot Spa - Krem pod oczy

 Zacznę może od tego, że jakiś czas temu szukałam czegoś pod oczy, co pomogłoby mi zniwelować sińce pod oczami. Mam problem z fioletowo-brązowymi siniakami pod oczami. Uważam, że mój problem nie jest duży lecz umiarkowany. Jednak niektóre korektory sobie z nimi nie radziły jeśli chodzi o krycie. Zatem zaczęłam rozglądać się za jakimś kremem. Decydując się na kupno nie interesowało mnie aby był przeciwzmarszczkowo tylko by ujednolicał koloryt skóry pod oczami. I oto znalazłam to:


Krem pod oczy wygładzający z Ziaji, z serii Sopot Spa.


Wg producenta:

  •  Wzmacnia włókna kolagenu i elastyny.
  •  Doskonale nawilża i uelastycznia naskórek.
  •  Skutecznie wygładza zmarszczki.
  •  Chroni przed przedwczesnym starzeniem skóry.
  •  Przywraca jednolity i zdrowy koloryt. 
Wg mnie:
  • Trudno mi stwierdzić czy wzmacnia włókna kolagenu i elastyny...
  • Doskonale nawilża? Owszem nawilża lecz nie doskonale ale dobrze. Uelastycznia naskórek? To też trudno mi stwierdzić ale gdy teraz delikatnie muskam palcem okolice oczu to czuję jak moja skóra jest gładsza.
  • Czy wygładza zmarszczki.... Nie wiem, bo póki co ja tak owych nie posiadam.
  • Chroni przed przedwczesnym starzeniem skóry? Mam taką nadzieję. Trudno to ocenić po miesiącu stosowania.
  • Przywraca jednolity i zdrowy koloryt? Tak, tak, tak! U mnie to się sprawdziło. Przyznaje, że najbardziej do kupna skłonił mnie ten ostatni punkt i jestem usatysfakcjonowana. Owszem moje przebarwienia nie zniknęły całkowicie ale jestem zadowolona z rezultatów. W moim przypadku ujednolicił się kolor skóry.


Czy zauważyłyście, że krem ten jest z serii Sopot Spa, a dokładnie: receptura młodości - solanka sopocka - morskie algi - hydro-retinol - 30+ ? No właśnie... Ja kupując krem i czytając co ma powodować w ogóle nie zwróciłam uwagi, że jest on dla osób po 30-tym roku życia. Mi do "trzydziestki" jeszcze trochę brakuje. Postanowiłam jednak, że go wypróbuję.

Opakowanie jest standardowe, tj. 15 ml. Krem jest wyciskany przez zwężoną "główkę" jak w większości kremów pod oczy. Z aplikacją produktu nie mam i nie miałam problemów. Mała tubka jest praktyczna.
Po wyciśnięciu ukazuje się biały krem tworząc cienką linię. Jest bezzapachowy. Ma gładką konsystencję i przyjemnie się go "wmasowuje". Dość szybko się wchłania, nie zostawia filmu dzięki czemu można stosować go pod makijaż. Ja jednak wolę stosować go przed pójściem spać. Rano wstaję i widzę odżywioną skórę bez głębokich sińców. Nie uczulił mnie, nie podrażnił, nie miałam szczypie mnie po nałożeniu.


Podsumowując:
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem tego kremu. Jest kosmetykiem łagodnie nawilżającym, który nie powoduje u mnie podrażnień. Uporał się z moim problemem w 70% z czego jestem bardzo zadowolona bo nie liczyłam na to, że w ogóle coś zdziała. Jego innymi plusami jest to, że ma niską cenę ( ok. 8 zł) i jest wydajny. U mnie się sprawdził, jednak czy jest on dla osób po 30-tym roku życia i sprawdzi się u nich to co obiecuje producent? Nie jestem do tego przekonana. Póki co kupię go ponownie.

*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...