31 sie 2011

Nr 92 i o tym jak znalazłam się w drogerii...

 Niedawno prezentowałam na swoim blogu romantyczny lakier z JOKO  (ten z lewej na zdjęciu). Nie pamiętasz? Kliknij TUTAJ. Sprawdził się on świetnie. Wytrzymał on na moich paznokciach aż 7 dni bez żadnych odpryśnięć! Dodam, że przechodził on warunki ekstremalne (wycieczki po lasach, wspinanie się po skałkach, kąpiele w rzece, zmywanie, pranie itd.) i spisał się bardzo dobrze. Bardzo jestem zadowolona z jego zakupu. Postanowiłam, że kupię mu jeszcze brata  i oto dzisiaj przedstawiam go Wam:

 Nr 92 - Pearl nude (seria street FASHION) . Ostatnio bardzo lubię malować paznokcie w spokojnych i stonowanych tonach dlatego go wybrałam. W sklepie nie byłam do niego w 100% przekonana przez to, że widziałam w nim malutkie perłowe drobinki a nie chciałam świecić paznokciami. I tak już posiadam kilka lakierów z brokatami i drobinkami. Na szczęście perła bardzo nie rzuca się w oczy. Same zobaczcie:

Dopiero kiedy się dobrze przyjrzę z bliska zauważalne są te drobinki a oto mi chodziło. Kolor naturalny takiej mlecznej kawy :) Bardzo mi przypadł do gustu ten kolor i mam nadzieję, że spisze się na medal tak samo jak Romantic.

Inne kolory z serii street FASHION możesz zobaczyć TUTAJ ale wg mnie ta paleta nie oddaje swoich prawdziwych kolorów. ;)


Kiedy milczałam na blogu byłam wówczas na małym wypoczynku. Podczas spacerów zauważyłam pewną drogerię niestety była już zamknięta i nie mogłam po niej "pobuszować"... Jednak zapamiętałam jej nazwę i po  powrocie "wygooglowałam" sobie ją. Jakież było moje zdziwienie jak kliknęłam na ZNAJDŹ DROGERIĘ i wyskoczyło mi tych drogerii mnóstwo w mojej okolicy i to tam zakupiłam wyżej prezentowany lakier do paznokci w cenie 7zł 40gr. Miałam te drogerie praktycznie pod nosem a byłam tego nieświadoma.
Mówię tu dokładnie o DROGERIE POLSKIE. Ja często narzekałam, że mam trudny dostęp do kosmetyków JOKO a one tam są. Ale, ale nie tylko tej firmy. Widziałam również inne dobrocie z Bell, Hean, Paese, Golden Rose, Ziaji i sama już nie pamiętam z czego jeszcze :P  Pani, która mnie obsługiwała była miła bo jak zapytałam się o jeden kosmetyk powiedziała, że go nie ma ale spróbuje go dla mnie sprowadzić :)
Przeglądałam tą mapkę i niestety nie pomyśleli o tych drogeriach w innych częściach POLSKI :( Szkoda. Wówczas byłoby nam łatwiej kupić taniej dobry kosmetyk tuż koło domu...

30 sie 2011

Mój zapach tego lata ...

 Witam Was bardzo ciepło! Dawno mnie tu nie było bo ciągle jestem w rozjazdach... Jednak jak najprędzej biorę się za przeglądanie Waszych blogów, wpisów oraz sama postaram się wspomnieć u mnie o paru kosmetykach na temat których wyrobiłam sobie jakąś opinię.
Niestety wakacje dla niektórych albo się już skończyły, albo właśnie się kończą i na zakończenie okresu urlopowego postanowiłam wspomnieć o czymś co kojarzyć mi się będzie z wakacjami 2011 :)

 Jest to mgiełka do ciała Playboy PLAY IT LOVELY ... Trudno pisać na blogu o zapachach bo ich nie czujecie ale jest to mój zapach tego lata i chciałam o nim wspomnieć :P Zapach, który uwielbiam a jednocześnie nienawidzę ponieważ ma jeden wielki minus... (o tym już za chwilę)

Playboy PLAY IT LOVELY ...
Nuta głowy: owoce cytrusowe, jeżyny, brzoskwinie,
Nuta serca: orchidea, tuberoza,
Nuta głębi: paczula, bursztyn, bób Tonka

Playboy PLAY IT LOVELY ...
Plastikowa buteleczka mieści w sobie 200 ml. Można ją kupić w cenie od 10 do 16 zł w zależności gdzie ją kupujemy. (Widziałam ją często na promocji w Naturze). Po naciśnięciu dozownika rozprzestrzenia się delikatna mgiełka zapachowa. Zapach jest delikatny, świeży i zmysłowo seksowny ( tak ja go czuję). Uwielbiam się nim psikać :) Jak już wspominałam jest to mgiełka zatem przy zakupie wiedziałam, że nie będzie się utrzymywać przez cały dzień. Niestety nie utrzymuje się ona prawie wcale :( Muszę dużo razy w ciągu dnia "psikać" się nią to jest ten duży minus. Ale, ale.. mimo , że używam jej bardzo często jest bardzo wydajna.
Wiem, że to trochę sprzeczne lubić coś co ma taką wadę jednak dla mnie PLAY IT LOVELY ... to zapach tego lata. Lekki i przyjemny :)
A jakie są Wasze zapachy?

*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

17 sie 2011

Romantic

 Mieszkam w miejscu gdzie trudno dostać lakiery do paznokci. Jakież było moje zdumienie jak weszłam ostatnio do sklepu w mojej miejscowości, (który bardziej odstrasza niż przyciąga klientów) i zobaczyłam mnóstwo lakierów firmy JOKO. Obejrzałam wszystkie po kolei i wybrałam nr 85, który nazywa się Romantic (seria street FASHION). Nie przepadam za jasnymi odcieniami różu ale ten mnie urzekł. Za 10 ml lakieru zapłaciłam 8 zł.

 Okrągła pokrętka z pędzelkiem jest wygodna w trzymaniu. Zwykły pędzelek, na który nie nabiera sie ani za mało, ani za dużo lakieru co lubię. Wygodnie się nim maluje paznokcie. Nie zostawia smug.

 Na buteleczce jest napisane: "LAKIER Z WINYLEM DO PAZNOKCI - Intensywne, lśniące kolory. Szybko schnący, nadaje głębię już po nałożeniu jednej warstwy lakieru na odtłuszczone paznokcie." - tak, tak, producenci zazwyczaj takimi napisami nakłaniają nas do zakupu. Jakie było moje zaskoczenie jak podczas malowania i po ten teks okazał się prawdą!
  • lakier nadaje ładny odcień już po pierwszej warstwie (uwaga! na zdjęciu paznokcie pomalowane dwoma warstwami)
  • szybko schnie
  • nadaje blask
  • długo utrzymuje się na paznokciach (zdjęcie robione po trzech dniach od pomalowania paznokci lakierem Romantic)
Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu i chyba pokuszę się na jeszcze jakiś kolor z tej serii :)





*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

5 sie 2011

silky touch blush

 silky touch blush czyli jedwabisty róż. Jedwabisty róż, który stwarza naturalne podkreślenie policzków. Dostępny w czterech różnych odcieniach: 10 adorable (najjaśniejszy, który jest widoczny na zdjęciach), 20 babydoll, 30 secret it-girl, 40 natural beauty.
 Róż jest w małym, okrągłym opakowaniu, które jest bardzo poręczne i mieści w sobie 5 g produktu. (Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu co pozwoli Ci odczytać np. skład produktu.)
 Nowy róż ma "wyformowane" na swojej płaszczyźnie fantazyjne kółka i okręgi, które po dłuższym użytkowaniu ścierają się co można zobaczyć na zdjęciu. Chociaż te kółka są już nie widoczne dna i tak nie widać, a używam go już dość długo. Niestety róż trochę się pyli przy nabieraniu np. na pędzel. Ten kolor jest bardzo jasny - jestem dość blada ale kolor idealnie stapia się z moją cerą. Myślę, że idealnie nada się dla osób, które rozpoczynają dopiero swoją przygodę z różem.
Uwaga! Zdjęcie nie oddaje w 100% rzeczywistego koloru różu.

Najbardziej spodobało mi się w nim, że jest lekki, delikatny, nadaje naturalny kolor, jest trwały, dobrze się go rozprowadza.




Dokładnie rok temu (5 sierpnia 2010 roku) założyłam bloga pod nazwą anikowa101.blogspot.com i zamieściłam od razu notatkę powitalną. Niestety bardzo szybko się zniechęciłam... W sumie nie wiem dlaczego? Śledziłam niektóre blogi. Bardzo lubiłam i lubię nadal czytać co na rynku kosmetycznym jest warte uwagi. Po jakimś czasie sama chciałam się dzielić z kimś na temat co mi w kosmetykach odpowiada, a co przeszkadza. Pomyślałam, że mój blog będzie bardzo dobrym miejscem do zapisywania swoich spostrzeżeń i powróciłam do niego w tym roku. I dzisiaj właśnie strzelił mu roczek. Ale to dzięki Wam coś tu się dzieje! Dziękuję! 

4 sie 2011

Miętowe orzeźwienie

 Nie wiem jak Wy ale ja w upalne dni lubię wziąć prysznic aby się odświeżyć. Ostatnio natrafiłam na żel pod prysznic, który rewelacyjnie się sprawdza kiedy za oknem praży słońce. Mianowicie piszę tu o ORIGINAL SOURCE a dokładnie - MINT&TEA TREE.

 Opakowanie tego produktu jest całkiem miłe dla oka. Stawiane na czarnym zamykaniu, reszta transparentna przez co widoczny jest kolor żelu - w tym przypadku mocno zielony. Z przodu gładkie, tył i boki lekko chropowate. Niestety mało poręczne - już kilka razy wypadło mi z ręki....

 Klikając na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
Oczywiście tył opakowania zawiera informacje... 7927 prawdziwych listków mięty użytych do stworzenia jednego żelu - taka miła ciekawostka na sam początek :) Sposób używania jest dość dziwny: "Wylej na dłoń i poczuj intensywną naturalność" - owszem wylewam na dłoń ale potem myję ręką ciało ;) Na pewno na plus jest fakt, że kosmetyki ORIGINAL SOURCE nie są testowane na zwierzętach oraz ich opakowania nadają się do ponownego recyklingu.

Zanim przejdę do samej konsystencji wspomnę, że po otwarciu czarnej klapki zamknięcia naszym oczom ukazuje się specjalna gumowa zatyczka, która powoduje, że produkt sam nie wypływa. Dopiero kiedy ścisnę butelkę płyn wydostaje się na zewnątrz.
Konsystencja samego żelu jest dosyć rzadka. Na zdjęciu można zaobserwować jak spływa... Jak już wspomniałam sam żel jest koloru zielonego i kiedy tylko wydobywa się na powierzchnię czuć jego przyjemny zapach.

Teraz to co w nim mnie najbardziej urzekło:
- świerzy, mocno miętowy zapach
- podczas mycia natychmiast orzeźwia- miło pobudza
- przyjemnie chłodzi
- nie podrażnia mojej skóry
- dobrze myje
- jest wydajny

A teraz niestety:
- zapach nie utrzymuje się na ciele (ale za to czuć go w całej łazience po wzięciu prysznica/kąpieli)
- mało się pieni


Po prostu idealny produkt na lato! Raczej nie będę go używać zimą przez to, że chłodzi. Ale, ale produkt ORIGINAL SOURCE jest dostępny także w innych wersjach zapachowych oraz pod postacią innych produktów (np. płynów do kąpieli). Produkty dostępne w sieci Rossmann. Żel pod prysznic w cenie 9.90zł na promocji ok 6.90 za 250 ml

3 sie 2011

Sun, sun, sun.... Sun Club!

 U mnie zaświeciło tak wyczekiwane słońce. Stwierdziłam, że to dobra okazja do przedstawienia Wam sun club z essence. Produkt ten znalazł się u mnie przypadkiem jednak zaprzyjaźnił się z moją kosmetyczką i nie zamierzam go z niej wyrzucić ;) A było to tak... Pewnego dnia udałam się do drogerii Natura w celu zakupienia rozświetlacza. Miałam na oku pewien z essence ale nie był to ten, który za chwilę zobaczycie. Niestety mojego wybrańca nie było. Z racji, że miałam mało czasu na wybór innego bez zastanowienia chwyciłam za ten z serii sun club i włożyłam go do koszyka. Z resztą nie wiem jak w Waszych Naturach ale w mojej nie ma wystawionych żadnych testerów z firmy essence i nawet nie miałam jak go sprawdzić, pomacać na miejscu. Nawet nie miałam za dużego wyboru co do koloru ponieważ wzięłam ostatni o nr 01 summer glow (z tego co wiem to ten produkt jest dostępny tylko w jednym kolorze ale nie jestem pewna na 100%). Pobiegłam do kasy i zapłaciłam za niego dokładnie 14.99 zł (6g).


 Opakowanie tego produktu nie jest skomplikowane. Plastikowe wieczko oraz denko. Chociaż denko do złudzenia przypomina szklane. Całość prezentuje się dość prosto i skromnie.


 Otwieranie nie jest skomplikowane. Po prostu trzeba mocniej podnieść wieczko do góry. Nosiłam ten produkt już kilka razy w torebce i nie otworzył mi się sam.


 Po otwarciu ukazuje się nam lustereczko co uważam za dobry pomysł, "puszek" oraz zawleczka, którą pociągamy do góry i wówczas możemy skorzystać z naszego pudru rozświetlającego.


 Jeszcze wrócę do owego "puszka", który jak dla mnie jest zbyteczny. Po prostu jest miły dla oka swoim mini rozmiarem i nic więcej. Tak naprawdę to milusia frota... Nie wiem jak się sprawuje bo go nie używałam jeszcze jednak wydaje mi się, że cudów nie zdziała dlatego używam pędzla do nakładania tego rozświetlacza.


 Kiedy zajrzymy "głębiej" zobaczymy wycięte kropeczki i małą ilość produktu wokół. Kiedy zamykam odwracam opakowanie i ponownie otwieram produktu wydobywa się ciut za dużo. Ale pędzlem nakładam potrzebną ilość i resztę, która mi jest nie potrzebna zamykam. Jeszcze ten nadmiar pudru nigdy mi się nie wysypał. Jak widać trochę "brudzi" boki opakowania.


Puder rozświetlający zawiera w sobie maluteńkie drobinki. Na swojej ręce zrobiłam dwa paski:
po lewej swatch z mniejszą ilością pudru rozświetlającego
po prawej swatch z większą ilością pudru rozświetlającego
Myślę, że kiedy się nie przesadzi z ilością to bardzo fajnie to wygląda.
Produkt ten ma naprawdę miły zapach.


Z samego pudru rozświetlającego jestem zadowolona i nie żałuję szybkiego zakupu. Bardzo ładnie rozświetla moją twarz przez co staje się ona bardziej promienna. Może się Wam wydawać, że bardzo się błyszczy ale kiedy patrzę w lustro po nałożeniu wygląda to naturalnie. Zostawia taką złotą poświatę - podoba mi się taki efekt. Dodam jeszcze, że jestem bladą osobą i nie wygląda to sztucznie...

*Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.
*Wszystkie zdjęcia opublikowane na tej stronie, z wyjątkiem wyraźnie oznaczonych są moją własnością. Użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.

2 sie 2011

Po prostu: Puder z jedwabiem

Dzisiaj trochę o produkcie, który z tego co widziałam na wizaz.pl nie cieszy się powodzeniem ale za to mnie zachwycił. Mowa tu o pudrze w kamieniu z jedwabiem firmy Wibo.


 Opakowanie jest plastikowe koloru czarnego a przez szybkę (która także jest plastikowa) widoczny jest puder. Dodatkowo szybka ta przyozdobiona jest małymi motylkami, serduszkami i innymi bajerami. Mnie osobiście wzór się podoba. Puder posiadam już bardzo długo i do tej pory mi się nie rozwalił oraz nie otwiera mi się sam w torebce. Dodatkowo cena nie była wygórowana. W promocji zapłaciłam za niego około 10 zł.

*

 Standardowo tył opakowania zawiera informacje o produkcie. Od razu rzuca się w oczy napis: "Puder z jedwabiem i wit. E". Wybierając go od razu wiedziałam, że moja buzia nie będzie wyglądała jak kluska wałkowana w mące ponieważ produkt zawiera jedwab a ten charakteryzuje się m.in. połyskiem (no ale dla mnie nie jest to połysk tłustości ale zaraz do tego dojdziemy;).

*

 Po otwarciu ukazuje nam się puder. W moim powoli zaczyna być już widoczne denko. Jednak jestem zdziwiona, że na razie jest bardzo mało widoczne. Używam tego produktu już naprawdę bardzo, bardzo długo (pamiętam, że za oknem był jeszcze wówczas śnieg :P) i od czasu zakupu używam go prawie codziennie. Dlatego stwierdzam, że jest bardzo wydajny.

*

 A tu małą niespodzianka. Puder posiada jeszcze mały schowek z lusterkiem. Tam znalazła się gąbeczka, która miała po środku przymocowaną bardzo ładną tasiemkę (niestety mało solidną i się urwała). Użyłam jej kilka razy kiedy brałam puder ze sobą do torebki jednak po kilki razach użytkowania jej jest do niczego. Gąbeczka kruszy się zostawiając małe okruszki na twarzy a to jest fee...

*

Ja posiadam puder o nr 5. Idealnie dopasowuje się do mojej twarzy nie tworząc efektu maski. Matuje moją twarz (niestety nie matowi jej przez 8 h i dłużej).  Pozostawia moją cerę lekko rozświetloną ale tylko na kościach policzkowych i ciut poniżej. Moja skóra wydaje się wtedy promienna a nie jak kropla oleju. Po użyciu twarz jest gładka, przyjemna w dotyku. Puder nie kruszy się z mojej twarzy.  Ma przyjemny zapach. Aplikacja jest bardzo przyjemna. Na pędzel nie nabiera się zbyt duża ilość produktu tylko w sam raz. Palcem musiałam przejechać ok. 3 razy aby uchwycić aparatem jego odcień.


Podsumowując (moje plusy i minusy):
+ zapach
+ ładny odcień, który nie tworzy maski
+ wydajny
+ cena
+ ładnie wykańcza, zostawiając gładką skórę
+ łatwa aplikacja

- nie matowi na bardzo długo
- nie maskuje niedoskonałości (a producent to obiecuje)
- gąbeczka dodana do produktu
- data ważności (jest długa co powinno iść na plus ale niestety im dłuższa data ważności wówczas wiadomo, że skład jest nie za przyjazny...)

Wg mnie Jak na produkt z tej półki cenowej jest O.K.


*Strona producenta: http://wibo.pl/
* Zdjęcia produktów są mojego autorstwa użycie ich bez zgody autora stanowi naruszenie praw autorskich.* Po kliknięciu na zdjęcie zobaczysz je w powiększeniu.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...